Wydawało się, że spełnią się typy amerykańskich dziennikarzy piszących o boksie i walka szybko się skończy. W drugiej minucie pojedynku Kanadyjczyk mocno wystrzelił lewym prostym i Fonfara był liczony. Pretendent doszedł do siebie i nieźle prezentował się w ringu, ale w piątej rundzie przyjął kolejny mocny lewy. Tym razem Stevenson trafił na korpus, a Fonfara z grymasem bólu na twarzy przyklęknął. Wtedy "Polski Książę" pokazał wielkie serce do walki. Ruszył do ataku i zaczął coraz śmielej poczynać sobie z mistrzem świata, który nie przez przypadek zapracował sobie w ringu na pseudonim "Superman". Fonfara nacierał, aż w dziewiątym starciu posłał wielkiego faworyta na deski! Zanosiło się na sensację, ale Stevenson przetrwał napór Polaka i zachował tytuł. Pretendent przegrał jednogłośnie na punkty, ale zasłużył na uznanie i szacunek kibiców i ekspertów bokserskich na całym świecie. Klasę Fonfary docenili m.in. specjaliści z magazynu "The Ring", zamieszczając Polaka na liście najlepszych pięściarzy świata wagi półciężkiej, a szef stacji "Showtime" napisał na Twitterze, że chętnie zobaczyłby walkę Fonfary z innym mistrzem - Siergiejem Kowaliowem. "Polski Książe" przegrał, ale pokazał, że może rywalizować z czołówką swojej kategorii wagowej. - Udowodniłem, że Adonis nie jest Supermanem. Był lepszy, ale jeszcze wrócę. Błędem było to, że wyprowadzałem tak mało kombinacji. Muszę teraz jeszcze więcej trenować, aby w przyszłości zostać mistrzem świata - powiedział po walce Fonfara. Trzymamy kciuki. Tak Fonfara posłał Stevensona na deski