Pierwszym polskim pięściarzem, z którym skrzyżował rękawice Powietkin, był Wojciech Bartnik. Walka miała miejsce w kwietniu 1998 roku w ćwierćfinale turnieju w Helsinkach. 30-letni Bartnik (Gwardia Activa Wrocław), brązowy medalista olimpijski z Barcelony, niespodziewanie przegrał z 18-letnim wtedy Rosjaninem na punkty 0:2. Całej imprezy Powietkin nie wygrał, bowiem w finale nieznacznie uległ Szwedowi Kwamenie Turksonowi. Do kolejnego pojedynku Polaka z obecnym czempionem WBA doszło trzy lata później na zawodach w niemieckim Halle. Inny bokser wrocławskiego klubu Michał Kwietniewski uległ w półfinale przed czasem Powietkinowi. Rosjanin wcześniej znokautował reprezentanta gospodarzy Steffena Kretschmanna, a dla Kwietniewskiego to był pierwszy występ w imprezie. Jesienią 2002 roku w Memoriale Feliksa Stamma w Warszawie z Powietkinem, ówczesnym mistrzem Europy, rywalizowało dwóch "Biało-czerwonych", ale nie w wadze ciężkiej, jak wcześniej, a w superciężkiej. I Mariusz Wach w półfinale, i Grzegorz Kiełsa w finale nie dotrwali do końca potyczek. Zgodnie z przepisami walki kończyły się, gdy jeden z zawodników uzyskał przewagę 15 punktów. Występujący w Hetmanie Białystok Kiełsa miał okazję rewanżu, bowiem Powietkin został zakontraktowany przez Victorię Skok Jaworzno. W meczu ligowym spotkali się 2 marca 2003 roku. Rosjanin znów był lepszy - na punkty 23:7. Inicjatorem przyjazdu Powietkina do Jaworzna był ówczesny kierownik Victorii Włodzimierz Kromka. "Miałem kontakt ze szkoleniowcem rosyjskiej reprezentacji Nikołajem Chromowem. Dzięki tej znajomości Aleksander wraz z innym trenerem przyjechał pociągiem z Moskwy na mecz z Hetmanem. Szkoleniowiec białostockiej drużyny Staszek Wąsowski był mocno niezadowolony, gdy zobaczył go w naszym składzie" - powiedział Kromka. Później Powietkina w śląskiej ekipie zastąpił inny znany rosyjski pięściarz Siergiej Rożnow (walczył też w barwach Bułgarii). Latem tego samego 2003 roku Kiełsa po raz trzeci stanął oko w oko z Powietkinem, dziś trenowanym przez utytułowanego Kostię Cziu. Miało to miejsce w Bangkoku w ćwierćfinale mistrzostw świata. Białostoczanin uległ rywalowi 17:20. Zawodnik z Kurska sięgnął po złoty medal. "W Tajlandii byłem najbliżej zwycięstwa. Kurtuazyjnie powiem, że boks niszczą sędziowie. Musiałbym użyć brzydkich słów, aby opisać tamten pojedynek i późniejszy werdykt" - stwierdził Kiełsa. W piątkowy wieczór 25-letni Wawrzyk, jako piąty Polak w historii, będzie walczył z 33-letnim Powietkinem, mistrzem olimpijskim z Aten.