Szpilka nie blefuje, gdy twierdzi, że pojedynek z Wachem jest o jego "być albo nie być" w poważnym boksie. Porażka sprawi, że pięściarz z Wieliczki zniknie z radarów poważnych graczy, a przede wszystkim sam zrozumie, że pewnego poziomu po dwóch ciężkich porażkach już nie przeskoczy. Wach też ma wiele do stracenia, choć z racji znakomitych gabarytów i "betonowej" szczęki, pewnie do końca kariery będzie atrakcyjnym przeciwnikiem dla zawodników z szerokiej czołówki. Obaj bardzo dobrze znają swoje atuty i słabości, a ich trenerzy Andrzej Gmitruk i Piotr Wilczewski też znają się, jak łyse konie. Pojedynek nie ma wyraźnego faworyta, dlatego eksperci biorą pod uwagę różne scenariusze. Opinię na temat starcia, w odpowiedzi na zadane przez Wacha pytanie na Facebooku, wygłosił Saleta, który cały czas przypatruje się polskiej scenie boksu zawodowego. "Jeśli będziesz przygotowany kondycyjnie, agresywny, aktywnie boksujący lewą ręką w różnych płaszczyznach, to wygrasz przed czasem. A jeśli nie będzie Ci się chciało, to przegrasz na punkty. Istotne też jest to, aby od początku pokazać, kto rządzi w ringu i nie pozwolić "Szpili" uwierzyć w wygraną" - przedstawił swoją optykę 50-latek. Podczas czwartkowej konferencji prasowej w Zaskale Wach powtórzył, że walka jest niemal dogadana. - Rozmowy są bardzo zaawansowane, wystarczy tylko poprawić jeden punkcik i myślę, że jeśli wszystko pójdzie dobrze, to w przyszłym tygodniu oficjalnie będzie ogłoszony ten pojedynek - powiedział "Wiking". AG