"Dużo czasu spędzałem w siłowni, ale nie myślałem o starcie w mistrzostwach kraju. Podziałały na mnie dopiero ostre słowa trenera Zenona Kaczora i od stycznia znów na poważnie zająłem się pięściarstwem" - powiedział PAP Ruciński, który w drodze po złoty medal (kategoria 75 kg) pokonał aż pięciu rywali. Takiej przeprawy nie miał żaden inny z triumfatorów strzegomskich zawodów. Parę lat temu Ruciński dwukrotnie wystąpił w MP - w kat. lekkiej (60 kg) i lekkopółśredniej (64 kg). Za każdym razem odpadał w ćwierćfinale, dlatego jego nazwisko nie było znane szerszej grupie kibiców. "Przed własną publicznością pokazałem trochę dobrego boksu. Ciężka przeprawa znów zaczęła się od 1/4 finału, czyli pojedynku z Maciejem Adamiakiem (PKB Poznań). Wreszcie mu się zrewanżowałem. W półfinale trafiłem na innego reprezentanta Polski - Michała Łoniewskiego (Kontra Elbląg). Od początku zmagałem się nie tylko z rywalem, ale i dokuczliwą kontuzją nosa" - dodał. W finale Piotr Ruciński wygrał z Tomaszem Jabłońskim (Sako Gdańsk) 2:1 i prawdopodobnie tym zwycięstwem zapewnił sobie powołanie do drużyny narodowej, prowadzonej przez Stanisława Łakomca. "Z zawodu jestem spawaczem, ale pracuję jako ochroniarz w dyskotece. Chciałbym jednak zmienić zajęcie. W Polsce ciężko utrzymać się z boksu amatorskiego, lecz mam nadzieję, że coś się ruszy i moja sytuacja finansowa po zdobyciu tytułu się polepszy" - stwierdził Ruciński, którego sportowym idolem jest Amerykanin Mike Tyson.