- Nie widziałem ostatniego ciosu dokładnie, ale nie było to nokautujące uderzenie. Izu padł na matę ringu i dyskutował ze mną, zresztą widziałem później całą sytuację w powtórkach - powiedział dziś Gortat w rozmowie z bokser.org. - Izu nie chciał dalej walczyć, więc po prostu go wyliczyłem. Nikt nie wnosił protestu. Tak jak powiedział po walce Dariusz Michalczewski, było już po herbacie, nie ma o czym dyskutować - podkreślił sędzia ringowy. Przypomnijmy, że w walce w Rzeszowie Różański od początku miał przewagę nad Ugonohem. W trzeciej rundzie posłał Izu na deski, a w czwartej go znokautował. Problem w tym, że ostatni cios pojedynku padł w momencie, gdy Ugonoh już klęczał. Po walce promotorzy Izu nie wnieśli wprawdzie protestu, ale podniosły się głosy oburzenia. Sprawę zauważono także za granicą, pisał o niej w mediach społecznościowych m.in. Graham Houston (Boxing Monthly), członek Międzynarodowej Bokserskiej Galerii Sław. Zgodził się on z polskimi kolegami po fachu i podawał przykłady walk, w których faul identyczny z tym, jaki popełnił Różański, karany był dyskwalifikacją.