- Pojedynek odbędzie się prawdopodobnie 5 października - dodał Władimir Hriunow, menedżer mistrza świata.- Samym lewym prostym nie da się zatrzymać takiego pięściarza jak Powietkin, bo takie ciosy nie robią na nim w ogóle wrażenia. Jeśli jesteśmy czymś rozczarowani, to tym, że Andrzej nie słuchał wskazówek i praktycznie nie podjął walki. To była różnica dwóch klas - nie ukrywał po porażce Wawrzyka (27-1, 13 KO) jego promotor Andrzej Wasilewski. Polak w piątkowy wieczór w Moskwie przegrał w trzeciej rundzie przez techniczny nokaut z reprezentantem gospodarzy. Zanim sędzia przerwał walkę, krakowianin trzy razy lądował na deskach. To była jego pierwsza porażka na zawodowym ringu w karierze. - Powietkin dominował absolutnie od początku. Wszystko wydawało się z psychiką w porządku, więc ja bym tego w klasyfikacji jakiegoś strachu w ogóle nie rozpatrywał. Tylko powiedzmy sobie szczerze, my tu w Polsce nie mamy mistrzów olimpijskich, jakim był na przykład Aleksander. Nie możemy się więc łudzić, że nagle doczekamy się nowego Mike'a Tysona. Jest takie mądre przysłowie, że tak krawiec kraje, jak mu materii staje. Dlatego cieszmy się z tego, że mając tak słaby boks amatorski, doczekaliśmy się w zawodowstwie takich zawodników jak Gołota, Adamek, Włodarczyk, Szpilka, Kołodziej, Proksa czy Masternak - zakończył Wasilewski. - Powietkin sobie wszystko posprawdzał w pierwszej rundzie, pomierzył odległość do zadania ciosu jak malarz, który zdejmuje wymiar ze ściany i w następnych rundach zadał precyzyjne ciosy, dokładnie tam gdzie chciał - stwierdził dziennikarz Janusz Pindera, który komentował walkę w Moskwie. - To było niewykonalne zadanie, choć liczyłem, że w pierwszych rundach Andrzej Wawrzyk będzie bardziej zdecydowany, tak się jednak nie stało - podsumował ekspert.