Babilońskiemu i Łapinowi od dłuższego czasu nie jest po drodze. Kuriozum sytuacji polega na tym, że Babiloński wraz z innym promotorem Andrzejem Wasilewskim, właśnie szefem grupy Sferis KnockOut Promotions, wciąż (jeszcze) ściśle współpracują, a szkoleniowiec od lat jest centralną postacią w sztabie trenerskim. Właściciel Babilon Promotion jednak nie ceni warsztatu Łapina, czemu coraz częściej publicznie daje wyraz. Okazji do przepuszczenia szturmu nie mógł sobie odmówić po porażce Krzysztofa Włodarczyka z Muratem Gassijewem. "Diablo" chciał dopiero od szóstej-siódmej rundy mocniej przycisnąć Rosjanina, ale Gassijew nie jest w ciemię bity i nie zamierzał pozwolić, by Polak rozwinął skrzydła. Co więcej, przeprowadził swoją firmową akcję, o której Włodarczyk wiedział, ale chirurgiczne wykonanie kombinacji: lewy podbródkowy i lewy hak na wątrobę, powaliło go na deski już w trzeciej rundzie. Cios był na tyle bolesny, że "Diablo" nie zdołał wstać przed upływem dziesięciu sekund i został wyliczony przez sędziego ringowego, przegrywając po raz pierwszy w karierze przez nokaut. Rosjanin obronił tym samym tytuł mistrza śwata IBF wagi junior ciężkiej i awansował do półfinału turnieju World Boxing Super Series. "On go zniszczył z tygrysa zrobił kotka! Przestroga dla innych, nie da się boksować 2-3 ciosami na rundę. Współczuję Diablo. Ludzie dalej wierzcie w super sztab trenerski Krzysztofa Włodarczyka?! Głowacki proszę cię uciekaj" - napisał Babiloński na Twitterze, po raz kolejny namawiając do odejścia swojego ulubieńca Krzysztofa Głowackiego, który od lat współpracuje z Łapinem. W polsko-rosyjskim pojedynku ciosów w ogóle było jak na lekarstwo. Gassijew trafił Włodarczyka 28 ciosami, a "Diablo" w całej walce odpowiedział tylko... czterema uderzeniami, które doszły celu. Art