Nie jest tajemnicą, że 31-letni Ugonoh jest łakomym kąskiem dla polskich promotorów, dlatego chętnych do parafowania z nim kontraktu jest więcej. Jednym z zainteresowanych był między innymi organizator gal pod szyldem "Polsat Boxing Night" Mateusz Borek. Gdy pięściarz wybrał inną opcję, tłumacząc to brakiem konkretów, druga strona nie kryła rozczarowania. Co zatem zdecydowało, że mieszkający obecnie w Warszawie pięściarz wybrał ofertę zaboksowania na "Narodowej Gali Boksu"? Na usta, jako pierwsze, ciśnie się słowo "kasa", czyli wybór najlepszej oferty pod względem finansowym. Tymczasem sam zainteresowany przedstawia bardziej złożoną optykę na całą sprawę. - Wcale nie przede wszystkim finansowo - twierdzi Ugonoh. - Spotkałem się z Marcinem Najmanem trzy razy i uwzględniliśmy kilka kwestii. To nie jest tylko i wyłącznie to, że Marcin krzyknął, że da mi określoną sumę pieniędzy, a ja się na to rzuciłem. Mieliśmy konkretną i dobrą rozmowę. Co by nie było, Marcin też jest sportowcem, więc nie podszedł do mnie w typowy sposób, jak promotor - zdradza urodzony w Szczecinie Izu. Sportowiec akcentuje konkretny element rozmów, którym "kupił" go Najman. - Myślę, że w tej całej rozmowie była - choć to słowo nie powinno tu pasować, bo jest to biznes - duża szczerość. Prosto i po ludzku, jak chłop z chłopem, normalnie usiedliśmy i pogadaliśmy. Po tym stwierdziłem: Marcin Najman to całkiem spoko gość - uśmiecha się Ugonoh. Wypowiedź atletycznie zbudowanego pięściarza od razu kazała dopytać, czy takiego podejścia, opartego na zaufaniu, brakuje w tym środowisku. Odpowiedź Izu wybrzmiała bardzo jednoznacznie. - Boks to bardzo zepsute środowisko i można to tylko powiedzieć głośno w momencie, kiedy w nim jesteś. Przeciętny kibic tego po prostu nie widzi. On chce widzieć walki i zawodnika, który wzrasta, bije się, zostawia wszystko w ringu i nie kalkuluje, często walcząc o swoje życie. A wokół jest dużo inteligentnych ludzi, którzy nie mają żadnych zasad, ani moralności i po prostu czyhają, by zawodników wykorzystać. Cały sęk w tym, by nie dać się wykorzystać - przekonuje Ugonoh. W walce wieczoru "Narodowej Gali Boksu" Mariusz Wach zmierzy się z Amerykaninem Erikiem Moliną. Grono trzech polskich "ciężkich" powiększył wracający po porażkach Artur Szpilka, który na rozgrzewkę zmierzy się z Dominickiem Guinnem. Wszystkich rywali Polaków łączy postać Tomasza Adamka. "Góral" wygrywał z Guinnem i Kassim, a za mocny dla niego okazał się tylko Molina, choć do momentu nokautu na finiszu walki, były czempion z Gilowic zdecydowanie prowadził na punkty. Artur Gac