Podczas listopadowej gali na 55-tysięcznym stadionie Esprit Arena w Duesseldorfie, Ukrainiec przegrał jednogłośnie na punkty z Furym w walce o mistrzostwo świata. Kliczko przystępował do walki jako mistrz świata federacji WBA, WBO, IBF i IBO i po raz 19. z rzędu bronił pasów, ale został pokonany po raz pierwszy od 11 lat. - Możecie mówić o nim co chcecie, podśmiewywać się z niego, ale w Ameryce żyje jeden koleś, który jest dumny z faktu, że on nosi jego imię. Tym kimś jestem ja. Mistrz świata nosi moje imię - mówi zadowolony "Żelazny Mike". - Od moich czasów nie było tak dobrego mistrza wagi ciężkiej i nieważne, co mówią inni. Dlatego on może być trochę arogancki i mówić co chce - przekonuje były dwukrotny i bezdyskusyjny champion królewskiej kategorii.