Dariusz Michalczewski w drugiej połowie lat 80. był jednym z najzdolniejszych polskich pięściarzy. W kwietniu 1988 roku, jako 20-letni bokser, wraz z kadrą narodową Polski wyjechał do Republiki Federalnej Niemiec, skąd jednak nie wrócił do kraju. W nowej ojczyźnie szybko poznano się na jego talencie. "Tygrys" trafił do reprezentacji, a później przeszedł na zawodowstwo. Był mistrzem świata federacji WBO, WBA i IBF w wadze półciężkiej oraz mistrzem świata WBO w kategorii cruiser. Po latach występowania jako Niemiec w 2002 roku stoczył walkę w polskich barwach. INTERIA.PL: Kibice różnie pana odbierają. Część ma do pana żal za wyjazd do Niemiec w 1988 r. i walkę pod flagą tego kraju. Czy mogąc podjąć decyzję drugi raz, postąpiłby pan tak samo? Dariusz Michalczewski: - W tamtych czasach? Tak. - Nie, dalej bym boksował w pierwszej albo drugiej lidze, aż by klub zamknęli. Potem poszedłbym do pracy w stoczni albo kraść samochody. O czym my rozmawiamy!? Trudno powiedzieć, co miałem robić. Byłem po szkole zawodowej, jako stolarz - tapicer nie miałem pojęcia o zawodzie, bo z warsztatów w szkole byłem zwalniany na treningi. Nie mamy o czym mówić! Tylko dzięki temu, że wyjechałem, z moich sukcesów mogło się cieszyć tak wielu ludzi. Najgorsze jest to, że ci, co mają pretensje, nie powiedzą tego wprost, tylko napiszą gdzieś w internecie, albo będą <a href="http://pomponik.pl" target="_blank">plotko</a>wać. Ale my Polacy tacy po prostu jesteśmy... Po latach walki jako Niemiec zdecydował się pan jednak na walkę w Polsce, przy "Mazurku Dąbrowskiego". Skąd ta decyzja? - Kiedy pisałem, a właściwie dyktowałem swoją pierwszą książkę "Tygrys to ja", zacząłem się zastanawiać, czy nie boksować w Polsce. Chciałem podziękować mojej mamie, sąsiadom, bliskim, nauczycielce - pani Teresie Baranowskiej, woźnemu w szkole. Ci ludzie musieli znosić nieprzyjemne komentarze po moim wyjeździe. Jak udało się załatwić walkę w Polsce? - Poszedłem do mojego promotora Klausa Petera Kohla i powiedziałem, że chcę boksować w Polsce. "Dobra, robimy walkę" - odpowiedział. Organizacji walki podjął się Andrzej Grajewski. Doszło do mnie, że jak wrócę do Polski, to przecież nie mogę wyjść na ring przy niemieckim hymnie, bo przecież jestem Polakiem. Przez kilka dni czaiłem się na moment, w którym powiem o tym promotorowi. Ale powiem panu, że nie był tym zaskoczony. Wiedział, że podejmę taką decyzję. Walka w Polsce nie była dla mnie korzystna finansowo, ale nie o to w niej chodziło. Nie jestem materialistą, bardziej od pieniędzy wolę dobrą atmosferę. Po powrocie do Niemiec dalej występowałem w polskich barwach. Przed rewanżową walką z Richardem Hallem w Brunszwiku grano po raz pierwszy przy okazji mojej walki w Niemczech polski hymn, z tego ludzie powinni być dumni, ale o tym się nie mówi. Tylko o tym, że zdradziłem PRL. Ma pan o to żal do rodaków? - Ja nie walczyłem w Polsce, ani nie chciałem polskiego hymnu dla siebie, ale dla najbliższych i znajomych. A tym, czy ktoś jest ze mną, czy przeciwko mnie, się nie przejmuję, bo to jest głupota. Wiele ludzi w tamtych czasach wyjechało z kraju, nikt nie mówi, że go zdradzili. Ale to mnie zupełnie nie boli. Wszystkim się nie dogodzi. Rozmawiał: Dariusz Jaroń 2. CZĘŚĆ WYWIADU Z "TYGRYSEM" JUŻ JUTRO W INTERIA.PL Zobacz "polską" walkę Dariusza Michalczewskiego z Joey DeGrandisem Sylwetka Dariusza Michalczewskiego Imię i nazwisko: Dariusz Michalczewski Data i miejsce urodzenia: 05.05.1968 roku w Gdańsku Pseudonim: Tygrys Osiągnięcia: Mistrz świata federacji WBO, WBA i IBF w wadze półciężkiej oraz mistrz świata WBO w kategorii cruiser. Bilans walk: 48 zwycięstw (40 przed czasem), 2 porażki. <a href="http://forum.interia.pl/watek-chronologicznie/michalczewski-mowia-tylko-o-tym-ze-zdradzilem,23,1012862,,c,1,87,0,0">Dyskutuj na forum o Darku Michalczewskim!</a>