"Aleksy jest kozakiem, który chce wygrywać w ringu, a tym bardziej takie pojedynki. Zasłużył na wielką potyczkę i wcale nie stoi na straconej pozycji. Wiele nie traci, a jeśli zwycięży, to będzie wspaniała sprawa. Jak go znam, to jest w dobrej formie. Jednak szans obydwu zawodników nie chcę oceniać, bo nie znam Cleverly'ego" - powiedział Michalczewski, do którego w latach 1994-2003 należał pas WBO w wadze półciężkiej. W czwartek władze World Boxing Organization odebrały tytuł czempiona Juergenowi Braehmerowi, który z powodu kontuzji oka odwołał trzecią już walkę w jego obronie, tym razem z mistrzem tzw. tymczasowym - Cleverlym. Wcześniej Niemiec zrezygnował z konfrontacji z dwoma innymi przeciwnikami - Hiszpanem Alejandro Lakatosem i Kazachem Beibutem Szumenowem. W tej sytuacji oficjalnie tytuł przyznano Brytyjczykowi. Jego przeciwnikiem będzie w sobotę, 21 maja w Londynie Kuziemski. "Sytuacja jest nienormalna, nie wiem dlaczego Braehmer odwołuje kolejną walkę. Moim zdaniem "zepsuł" go menedżer Klaus-Peter Kohl, którego doskonale znam, bo współpracowałem z nim kilkanaście lat. Chyba za bardzo promował Juergena. Szkoda mi tego pięściarza. Kiedy ja jeszcze boksowałem, Kohl twierdził, że sprowadził do naszej grupy Universum w Hamburgu dziesięć największych talentów na świecie. I co się okazało? Wszyscy odeszli stamtąd, zanim ja skończyłem karierę" - dodał "Tygrys" Michalczewski. Na zawodowych ringach 34-letni Kuziemski stoczył 23 pojedynki, z których 21 wygrał, a dwa przegrał. Aleksy urodził się w Świeciu, a karierę rozpoczął w Astorii Bydgoszcz. Pochodzący z Walii Cleverly jest dziesięć lat młodszy, a w dorobku ma same zwycięstwa - 21.