- Po ostatniej walce z Fabricem Tiozzo w Hamburgu poleciałem odpocząć na Wyspy Kanaryjskie. Tam oczywiście dopadły mnie myśli, co robić w życiu, ale starałem się nie myśleć o boksie. Chciałem odpocząć psychicznie i dopiero wtedy podjąć decyzję - stwierdził Michalczewski. - Otrzymałem dużo różnych propozycji, choćby grania w filmach w Niemczech i w Polsce, ale postanowiłem, że zdecyduję się dopiero wtedy, gdy będę w pełni do czegoś przekonany. Muszę to przetrawić w sobie, odpowiedzieć na podstawowe pytanie: czy w tym wieku znajdę jeszcze w sobie dość siły na ciężką, katorżniczą pracę, by przygotować się do kolejnej walki? I nie chodzi tu o pieniądze, bo czy to będą dwa miliony euro, czy sześć, albo nawet dziesięć, to trzeba trenować równie mocno. Co jakiś czas dostaję telefony z propozycjami i wtedy zaczynam się zapalać, ale po chwili przychodzi refleksja, czy aby na pewno tego chcę? Jedni mi doradzają tak, drudzy inaczej, a ja wiem, że po dwudziestu pięciu latach w boksie muszę polegać wyłącznie na sobie - mówił bokser. Pomysł na zakończenie kariery Michalczewskiego ma jego masażysta i przyjaciel Krzysztof Busch. - Chciałbym, by Darek zaaranżował ośmiorundowy pojedynek, w którym pożegnałby się z publicznością. Nie chodziło by o pieniądze, na pewno zadowoliłby się pół milionem euro, ale o wydarzenie dla fanów, spokojną walkę, którą zamieniłby w pożegnalny show - przedstawił swoją propozycję Busch. - To nie jest głupi pomysł. Sam myślałem o czymś takim, ale znacznie wcześniej, gdy byłem na innym etapie kariery. Mógłbym sobie zrobić takie pożegnanie. Ale nie chce teraz decydować, Dajcie mi jeszcze trochę czasu na zastanowienie - podkreślił "Tygrys".