"Ale mimo wszystko rywal niewygodny. Taki trochę nieskoordynowany. W ostatniej swojej walce z mistrzem olimpijskim, mistrzem świata i mistrzem Europy Jewgienijem Tiszczenko wytrzymał cały dystans i w niektórych fazach sprawiał duże problemy. Jak powiadał mój trener: "Wiesz, jaki to rywal. Można z nim łatwo wygrać, ale też łatwo przegrać". Dlatego trzeba się jak zawsze nastawić na trudny pojedynek" - dodał. We wrześniu na punkty Masternak zwyciężył z Taylorem Mabiką z Gabonu i był to jego powrót na zawodowy ring. Teraz będzie też powrót, ale do Łodzi, gdzie w 2009 roku zmierzył się i wygrał z Łukaszem Janikiem. "Stara historia. Wtedy byłem jeszcze piękny i młody. Życie sportowca szybko płynie. Teraz będzie to zupełnie inna walka i nie chodzi tylko o mój wiek, rywala, ale całą otoczkę" - stwierdził bokser. Tym razem gala nie odbędzie się w dużej hali, ale w małym studiu i bez udziału publiczności. Wszystko ze względu na pandemię Covid-19 i związane z nią obostrzenia. Masternak przyznał, że trzeba się jednak cieszyć, że w ogóle będzie możliwość poboksowania. "Nie będzie kibiców i na pewno będzie się dziwnie walczyło. Zawsze po dobrej akcji słychać wrzawę i to dodaje skrzydeł, nakręca do kolejnych akcji. A tutaj, podejrzewam, że będzie to wszystko trochę mdłe. Trzeba będzie się odpowiednio psychicznie nastawić" - skomentował. W czerwcu Masternak zmierzył się w pokazowej walce w Kielcach z Ukraińcem Siergiejem Radczenką i wówczas też warunki były wyjątkowe, bo obowiązywało ograniczenie liczby kibiców na trybunach. Jak jednak zauważył bokser, było ich mniej, ale potrafili stworzyć odpowiednią atmosferę. "Nie wiem, czy było już 300 czy 500, ale byli. Teraz nie będzie nikogo. Nigdy się nie słyszy odgłosu uderzenia, bo jest wrzawa. W Łodzi tego nie będzie. To będzie zupełnie nowe i czuję się jak debiutant. Trzeba się będzie skupić na rywalu i odpowiednio wejść w walkę. Czy są kibice, czy ich nie ma, to tak samo się przegrywa lub wygrywa" - dodał. W planach Masternak ma już kolejną walkę, która zaplanowana jest na marzec. O szczegółach nie chce jednak mówić. "Na razie mogę powiedzieć, że ma być to w marcu. Sytuacja ze względu na pandemię jest jednak bardzo dynamiczna i wiele jeszcze może się zmienić. Dlatego na razie nie myślę o marcu, bo na razie liczy się grudzień. A co będzie dalej, zobaczymy. Nie ma co wybiegać w przyszłość, bo w dzisiejszych czasach dzisiaj jest tak, a jutro może być już inaczej" - przyznał. Masternak zdradził, że nie tylko otoczka gali w Łodzi będzie wyjątkowa, ale także jego przygotowania są nieco inne i trudniejsze. Wszystkiemu winna jest ponownie pandemia. "Czuję się przyzwoicie, chociaż muszę przyznać, że okres nie jest łatwy. Tak jak trudno jest w gospodarce, tak samo w sporcie. Zwłaszcza jeżeli chodzi o sparingpartnerów i dobrego rywala. Ale codziennie ciężko pracuję, czuję się dobrze i czuję się mocny. Powinienem być w dobrej formie 4 grudnia" - dopowiedział. Przygotowując się do kolejnej walki Masternak z boku śledził niedawne mistrzostwa Polski, gdzie tytuł mistrza w wadze 91 kg, który należał właśnie do niego, zdobył Mateusza Bereźnicki (Skorpion Szczecin). W finale 19-latek pokonał bardziej doświadczonego Tomasza Niedźwieckiego (RUSHH Kielce). "Jest młody i sporo już umie. Wydaje mi się jednak, że Tomek nie był w najlepszej formie, bo widziałem go już w lepszej dyspozycji. Gdyby był w optymalnej formie, to by zwyciężył. Młodzi nacierają i muszę być czujny. Przed Bereźnickim jeszcze długa droga. Ma 19 lat i ponad 190 cm wzrostu. Za dwa lata będzie pewnie boksował w wadze superciężkiej. Fajnie, że pojawiają się nowi utalentowani bokserzy. Oby było ich więcej, bo to zwiększa nasze szanse na sukcesy" - podsumował.