- Ostatnie szlify i sparingi będę miał w Ameryce. Moje samopoczucie jest bardzo dobre. Zapowiadam, że będzie ostra "napierdzielanka" w ringu - odgraża się Wach w krótkiej rozmowie z hitfirtsboxing.com, przeprowadzonej zaraz na lotnisku. Wach zapewnia, że obóz przygotowawczy, który przepracował w Dzierżoniowie, przebiegł bardzo dobrze. Dziwi natomiast wypowiedź, w której Wach wyjaśnia, dlaczego do pojedynku od początku nie przygotowywał się w Stanach Zjednoczonych. Wszak w rozmowie z Interią zapewniał, że była to jego suwerenna decyzja, podyktowana zupełnie innym faktem. - Tutaj mi się lepiej przygotowuje. W Polsce lepiej czuje się psychicznie. Kocham naszą ojczyznę i naprawdę dobrze mi się trenuje - mówił Wach na początku października. Na pytanie, że przecież nieraz sam mówił, że za oceanem łatwiej o solidnych sparingpartnerów, podnosząc ten argument na korzyść Ameryki, pięściarz odpowiedział: - Tak, ale w gruncie rzeczy nie ma to żadnego znaczenia. Tutaj też ściągnę sparingpartnerów ze Stanów, Anglii lub innego zakątka świata. To akurat najmniejszy problem - przekonywał zawodnik. Teraz "Wiking" przedstawił całkowicie nową wersję wydarzeń. - Będąc na sparingach z Tonym Yoką miałem już pozostać w Stanach Zjednoczonych, ale niestety nie miałem wizy i musiałem wrócić do Polski - powiedział dla hitfirstboxing.com. Do Polski na sparingi Wach ściągnął Derecka Chisorę, a taktykę przerabiał także z naszymi krajowymi zawodnikami, braćmi Brzeskimi i Łukaszem Janikiem. W sobotę ma odbyć ostatni sparing, a 11 listopada, po ponad pięciu latach przerwy, znów wejdzie na amerykański ring. Polak jest dobrej myśli. - Zapraszam na galę osobiście lub przed telewizorami. Gwarantuję, że będą emocje. Zobaczycie dobrze przygotowanego Mariusza Wacha, który naprawdę zostawi dużo zdrowia i serca w ringu - zapowiada w rozmowie z Jeffem Wojciechowskim. Art