Skandal, który może wstrząsnąć polskim boksem, wisi w powietrzu. Czołowy pięściarz wagi ciężkiej - Mariusz Wach - został ponoć przyłapany na stosowaniu dopingu tuż po walce z Aleksandrem Powietkinem. Polak 4 listopada przegrał w Kazaniu walkę z utytułowanym Rosjaninem przez techniczny nokaut w 12. rundzie. Wach (31-2-0, 17 KO) od początku miał ogromne problemy z nacierającym wściekle rywalem i mimo fizycznej przewagi był tylko tłem dla faworyta publiczności. Kibice zdążyli już zapomnieć o porażce "Polskiego Olbrzyma" z Powietkinem, a tymczasem kilka dni temu polskie media opublikowały sensacyjną informację o tym, że Wach został przyłapany na dopingu. Doniesienia te potwierdził promotor Powietkina Andriej Riabiński, a wczoraj portal ringpolska.pl poinformował, że u Polaka wykryto steryd anaboliczny stanozolol. W tym tygodniu federacja WBC ma ogłosić oficjalne decyzje odnośnie kontroli dopingowej po gali w Kazaniu. Jeśli okaże się, że polski pięściarz rzeczywiście zastosował niedozwolone środki, to będzie to jego druga poważna dopingowa wpadka w karierze. Wach został już raz przyłapany na stosowaniu stanozololu - po walce z Władimirem Kliczką, którą w listopadzie 2012 roku przegrał na punkty. Polak zapłacił dyskwalifikacją, ale wrócił na ring. Jeśli udowodniona zostanie kolejna wpadka dopingowa, konsekwencje dla pięściarza mogą być opłakane. Andrzej Wasilewski, najbardziej znany polski promotor bokserski, w rozmowie z Interią nie ukrywa, że informacje, które do niego docierają, nie są dla Wacha optymistyczne. - Przede wszystkim chcę powiedzieć, że nie jestem stroną tej sprawy, największą wiedzę ma tu pewnie rosyjska federacja. Natomiast z informacji "środowiskowych", które do mnie docierają, wynika jednoznacznie, że Mariusz Wach został przyłapany - powiedział. - Próbka A wykazała obecność sterydu anabolicznego, tzw. winstrolu (to nazwa handlowa stanozololu -red.). Ten sam specyfik wykryto u Wacha po walce z Kliczką - przypomniał nasz rozmówca.