"Pac-Man" już wrócił do swojej ojczyzny, gdzie powitano go niczym króla. Teraz wróci do obowiązków senatora, ale w ciągu kilku tygodni promujący go Bob Arum rozpocznie staranne poszukiwania kolejnego przeciwnika. Priorytetem pozostaje wyciągnięcie ze sportowej emerytury Floyda Mayweathera juniora (49-0, 26 KO). - Bardzo chciałbym takiej walki. Moim zdaniem na siedemdziesiąt pięć procent dojdzie do tego rewanżu z Floydem. Mam swoje doświadczenie i według mnie Floyd wróci - mówi szef stajni Top Rank. Ale genialny Filipińczyk nie tylko z "Pięknisiem" ma rachunki do wyrównania. On cały czas ma w pamięci ciężki nokaut, jaki zadał mu Juan Manuel Marquez (56-7-1, 40 KO). I choć rywalizacja pomiędzy tymi odwiecznymi wrogami nadal układa się na korzyść Manny'ego w stosunku 2-1-1, to właśnie Meksykanin wygrał w wielkim stylu ich ostatnią potyczkę. - On zaskoczył mnie wtedy jednym ciosem. Niemal na pewno to ja bym go skończył w tym pojedynku przed czasem, lecz dałem się złapać jednym uderzeniem. Bardzo bym chciał tego rewanżu, to była tylko chwila nieuwagi - nie ukrywa Pacquiao. Jeśli nic nie wyjdzie z Marqueza i Mayweathera, opcją rezerwową jest również ewentualne starcie z genialnym Wasylem Łomaczenką (6-1, 4 KO). I choć sławny Freddie Roach - trener Filipińczyka, sprzeciwia się schodzeniu do tej walki aż do wagi lekkiej, sam Pacquiao nie wyklucza takiego kroku.