Spektakularny nokaut nad Proksą przed ponad trzema laty w Krakowie sprawił, że Sulęcki w jednej chwili wszedł do wąskiego grona najlepszych polskich pięściarzy. Swoje niebanalne umiejętności potwierdzał w kolejnych siedmiu walkach i dziś legitymuje się bilansem 26 zwycięstw i jest o krok od walki o tytuł. W starciu, będącym finałowym eliminatorem do pojedynku o pas WBC w kategorii półśredniej, Polak ma zmierzyć się z Vanesem Martirosyanem (36-3-1, 21 KO). Tymczasem w udzielonym portalowi sporteuro.pl wywiadzie do pamiętnej walki pod Wawelem wrócił Proksa, który po tamtej porażce zawiesił bogatą karierę, ozłoconą tytułem mistrza Europy. "Na dziesięć pojedynków z Sulęckim, wygrywał dziesięć. Nie chcę mu ubliżać, bo teraz mam przerwę, a i wszyscy widzieli, jak upadam na twarz. Chcę powiedzieć natomiast, że to nie on wygrał, tylko ja przegrałem. Tak to widzę" - powiedział Proksa. Te wypowiedzi, choć spuentowane zdaniem "trzymam kciuki za Maćka", mocno poirytowały Sulęckiego, który odniósł się do sprawy na Twitterze. "3 lata minęły, a Grześkowi jeszcze ostro huczy w bani po wyłapanym nokaucie" - napisał. Próbę rozładowania atmosfery podjął Artur Szpilka, który utrzymuje bardzo dobre relacje z oboma pięściarzami. "Szpila" zwrócił się bezpośrednio do Sulęckiego, tłumacząc mu motywację Proksy. "Mylisz się amigo, to duma każdego pięściarza... Grzesiu bardzo Ci kibicuje! Ale swoje przed walka miał, znam go już kawał czasu. Pokazałeś piękny i bardzo dojrzały boks i świetna taktyka" - odparł były pretendent do tytułu mistrza świata. Art