Osią zajścia na Twitterze była uszczypliwa rozmowa Sulęckiego ze swoim głównym promotorem, Andrzejem Wasilewskim. "Striczu" miał argumenty, by narzekać na klasę rywali, pokroju Argentyńczyka, którzy nie dają mu szans na rozwój. Zdaniem 28-letniego pięściarza, od roku jego kariera nawet nie stoi w miejscu, tylko stawia kroki wyłącznie w tył. Tyle że styl, w jakim sam zainteresowany momentami przedstawiał swój punkt widzenia, był daleki od zasad dobrego wychowania. O ile jeszcze sformułowania Sulęckiego typu: "Zasługuję na duże walki za duże pieniądze. Czekam na ruchy promotorów. Szkoda mi zdrowia na walki z frajerami" lub "Panie Andrzeju, a czym Pan nazwie nasze pogaduchy u Pana w biurze? Pierdu pierdu?? Może być?", nie były całkowitym przekroczeniem granic, to wobec innych uczestników dyskusji zachowywał się dużo gorzej. Gdy jedna z osób skontrowała pięściarza, że promotor jest od planowania kariery boksera, windowania go w rankingach i zapewniania mu opieki biznesowej, a nie od "organizowania walk i tyle", bokser zapienił się: "Morda w kubeł pajacu, bo się ch... znasz a pałłasz ozorem - skontrował. W innym fragmencie, gdy Sulęcki zareagował zwrotem "bla bla bla" na słowa Wasilewskiego, że ten przyjaźni się z promotorem kazachskiego pięściarza Giennadija Gołowkina i, jeśli zwolni się miejsce, to jest duża szansa na taką walkę, inny użytkownik zwrócił mu uwagę. Napisał, że sportowiec takim brakiem szacunku okazywanym swojemu szefowi, nie zachowuje się jak facet, tylko jak chłop. "Pier... się wieśniaku!!" - odparł "Striczu", najwyraźniej rozbawiony swoją błyskotliwością, bo skandaliczne zdanie opatrzył miną, oznaczająca śmiech do łez. Skonfundowany chamskim językiem swojego podopiecznego był sam Wasilewski, który w pewnym momencie przyznał, że zaskoczyło go agresywne zachowanie zawodnika. AA