Salido stracił pas federacji WBO kategorii piórkowej już w piątek, gdy o kilogram przekroczył wymagany limit. Ponadto ze swojej gaży musiał oddać rywalowi 15 tysięcy dolarów. Mało emocji było w pierwszych minutach. Meksykanin jakby trochę spięty wyczekiwał na ruchy pretendenta, zaś ten mając tak nikły bagaż doświadczeń na długich dystansach ograniczał się do sporadycznych akcji ciosami prostymi. Salido dopiero w czwartej rundzie podkręcił nieco tempo, lecz z drugiej strony świetnie pracujący nogami Ukrainiec miał nieco ułatwione zadanie i kontrował "otwartego" rywala.Orlando musiał ciągle gonić challengera i nie potrafił wciągnąć go w dłuższe wymiany. Gdy w końcu skracał dystans, Wasyl momentalnie klinczował. Zły na taki przebieg potyczki Meksykanin rzucił się na dwukrotnego mistrza olimpijskiego tuż po gongu rozpoczynającym ósme starcie. Nawet trafił kilkoma ciosami na korpus, jednak po minucie wszystko wróciło do normy. Łomaczenko nie robił nic wielkiego, natomiast boksował bardzo konsekwentnie, zbierając punkciki. Mały kryzys dopadł go w dziewiątej rundzie, ale w dziesiątej powrócił do tego co robił wcześniej. Salido wydawał się optycznie mniej zmęczony, jednak styl Ukraińca paraliżował go tak bardzo, że nie potrafił wciągnąć go w otwarte wymiany. Wasyl w końcu uśpił rywala tak skutecznie, że 90 sekund przed zakończeniem walki bezpośrednim lewym krzyżowym zranił dotychczasowego mistrza. Natychmiast przyspieszył, spróbował wykończyć zranioną ofiarę, ale Salido dotrwał do końca bez liczenia. Po ostatnim gongu sędziowie punktowali niejednogłośnie - 115:113 dla Ukraińca, a także 116:112 i 115:113 na korzyść Meksykanina.