Nasz ostatni medalista mistrzostw świata (2003) opowiada o czekającym go pojedynku, a także powraca do jedynej porażki w zawodowej karierze z Jurgenem Brahmerem. Aleks, po raz pierwszy w zawodowej karierze zaboksujesz w końcu w Polsce. To będzie jakieś dodatkowe obciążenie dla ciebie? Aleksy Kuziemski: - Na pewno to coś pozytywnego dla mnie i nie ukrywam, że jestem zadowolony iż po tylu latach wystąpię w Polsce po raz pierwszy. Grupa Universum jeśli organizowała gale poza Niemcami, to nie u nas, a w Czechach, Szwajcarii czy Austrii i nie było okazji żeby się zaprezentować. Dlaczego na twój powrót musieliśmy czekać aż siedem miesięcy? - Miałem wcześniej boksować w grudniu, tak więc nie byłoby to siedem miesięcy a cztery. Walka została jednak w ostatniej chwili odwołana. Z perspektywy czasu, co poszło nie tak w walce z Jurgenem Brahmerem? - W tej chwili przeanalizowałem wiele rzeczy i na pewno sam przebieg tego pojedynku nie przebiegał po mojej myśli. Wiedziałem, że wszystko mam przeciwko sobie i popełniłem błędy, które myślę dziś bym już nie popełnił. Przede wszystkim cała ekipa zarządzająca tą imprezą była przeciwko mnie, a ja robiłem wszystko by to wygrać. Chyba za bardzo chciałem, a wtedy jak wiadomo nie zawsze to wychodzi... No właśnie, kiedy pokazywane były powtórki jak się przewracasz po kolejnym nokdaunie, no widać było uśmiech Klausa Petera Kohla, a przecież biło się dwóch zawodników Universum. Teraz Brahmer ma wyjątkowo łatwą obronę tytułu z Plotinskym, który jest wysoko w rankingach, choć jest przeciętnym pięściarzem i byłby doskonałym rywalem dla Ciebie do fajnego powrotu. - Ja może powiem tak - na układy niestety nie ma rady. Ja brałem udział w takiej rywalizacji wewnątrz Universum nie po raz pierwszy, także niestety wiem już jak to wygląda. Jestem z tego powodu trochę niezadowolony, ponieważ kolejny już raz musiałem brać udział w czymś takim i od samego początku wiedziałem, że będę mieć pod górkę. Brahmer to jest oczko w głowie Klausa Petera Kohla i to co mówisz, iż widziałeś jak się uśmiecha, to znaczy, że co tam sobie wymarzył, to się spełniło. On uważa, że Brahmer jest tą osobą, która może pociągnąć całą grupę. Niektórzy mieli spore pretensje do obranej przez was taktyki ciągłej presji na Jurgenie. Takie były zamierzenia przed pojedynkiem? - Nie, tak jak wcześniej powiedziałem, założenia były inne. Przede wszystkim boksować spokojnie i mądrze, no ale chyba trochę psychicznie podszedłem do tego nie tak jak powinienem. Nie zachowałem spokoju i zimnej krwi, bo wiedziałem iż muszę zrobić więcej niż 110% żeby to wygrać. Za wszelką cenę chciałem zwyciężyć przed czasem i uważam z perspektywy czasu, że to był błąd, bo gdybym boksował swoją taktyką i w swoim stylu to pewnie wyglądałoby to inaczej. Oglądając twoją potyczkę z Brahmerem od razu w oczy rzucała się różnica w sile zadawanych ciosów. Czy tak doświadczony bokser jak ty jest jeszcze w stanie poprawić cios i czy w ogóle przywiązujesz do tego uwagę? - Na pewno. Teraz pracuję z Arturem Grigorianem, wcześniej pomagał mi Fritz Sdunek, który z powodów zdrowotnych poszedł na emeryturę. Każdy trener wprowadza co innego i myślę, że w tej chwili mój boks już trochę inaczej wygląda i jest to pozytywna zmiana. Powróćmy do gali w Katowicach, do której zostały już tylko godziny. W jakiej jesteś aktualnie formie i gdzie przygotowywałeś się do tego pojedynku? - Przygotowywałem się tam gdzie zawsze, czyli w Hamburgu. Ten intensywny okres, czyli sparingi, miałem pod okiem tym razem nie Artura, który aktualnie jest w Zakopanem, ale Michaela Timma. To świetny trener i on także wprowadził do mojego boksu coś nowego, więc powinienem być w dobrej formie. Twoim rywalem będzie Lars Buchholz. Wiesz coś o nim? - Szczerze ci powiem, że wiem tylko jaki ma bilans, jednak nie szukałem specjalnie nic na jego temat. Po prostu myślę, że z takimi zawodnikami muszę być przede wszystkim skoncentrowany i wygrywać takie walki. A co potem? Anonsowany wcześniej pojedynek z Grześkiem Soszyńskim, czy może Klaus Peter Kohl będzie miał dla ciebie inne propozycje? - Anonsowana była potyczka z Grześkiem Soszyńskim i jeśli on będzie chciał walczyć to OK, ale nie chciałbym toczyć pojedynków "o pietruszkę". Wiadomo, że Grześkowi walka ze mną dużo daje i automatycznie może podskoczyć, a mi nawet zwycięstwo daje niewiele. Chciałbym bardzo zawalczyć z zawodnikiem, który - z całym szacunkiem dla Grześka i jego umiejętności - jest troszeczkę wyżej notowany. Rozmawiał: Łukasz Furman