"Cały czas biegam i ruszam się, ale nie używam rąk. Chyba można już powiedzieć, że mój powrót nieco się opóźni" - przyznaje Zimnoch, który pozostaje blisko boksu i prowadzi treningi w swoim klubie "Golden Boxing Białystok".Rok 2014 może być przełomowy w karierze Krzysztofa. Już najbliższy rywal ma być na tyle rozpoznawalny, by po zwycięstwie nad nim Zimnoch pojawił się w rankingach najbardziej prestiżowych federacji. Kolejnym elementem planu jest wyjazd na obóz przygotowawczy do Stanów Zjednoczonych."Ufam promotorowi Tomkowi Babilońskiemu i wierzę, że nasza praca przyniesie wkrótce efekty. Pojawię się w rankingach i przybliżę się do celu, jakim jest i zawsze była walka o mistrzostwo" - dodaje niepokonany zawodnik, który w ubiegłym roku stoczył trzy zwycięskie pojedynki.W planach Zimnocha nie ma obecnie starć z rodakami. Krzysztof potwierdza, że chętnie wyjdzie do ringu z Arturem Szpilką (16-1, 12 KO), ale jednocześnie zdaje sobie sprawę, iż trudno będzie doprowadzić do tej walki ze względu na wysokie oczekiwania finansowe obydwu stron."Na świecie jest tylu zawodników, których Polacy mogą bić. Nie musimy walczyć między sobą" - uważa Zimnoch. Jest jednak jeszcze jedno nazwisko, które skusiłoby go do podjęcia rękawicy. Chodzi oczywiście o byłego mistrza świata dwóch kategorii wagowych Tomasza Adamka (49-3, 29 KO), który rozważa możliwość stoczenia pojedynku w Polsce."Znam swoje miejsce w szeregu. Nie ma mnie w rankingach, nikt mnie nie zna poza Polską. Nie będę szczekał i rozpowiadał, że go pobiję. Uważam, że jeszcze nie zasłużyłem na walkę z Tomaszem Adamkiem, który był mistrzem świata wagi półciężkiej oraz junior ciężkiej i tak naprawdę osiągnął w boksie wszystko. Jeśli jednak Tomek złoży mi propozycję, zgodzę się" - mówi Zimnoch."Ja mam swoją drogę i swoje priorytety. Nigdzie nie odszedłem i znikąd nie wracam. Cały czas tu jestem i żyję boksem każdego dnia" - kończy jeden z najlepszych polskich pięściarzy wagi ciężkiej.