Tyson Fury (30-0-1, 21 KO) i Deontay Wilder (42-1-1, 41 KO) spotkają się po raz trzeci 24 lipca w Las Vegas. Bez względu na wynik ta rywalizacja się skończy. Oczywiście może być kontynuowana, ale nie będzie więcej żadnych nakazów i zakazów czy decyzji sądu. Za "Brązowego Bombardiera" kciuki będzie trzymać właśnie "Niszczyciel", gdyż prowadzący z drugiego rzędu kariery obu panów Al Haymon jest wielkim fanem takiego zestawienia. Jeśli więc Wilder upora się z Furym, w kolejnej walce niemal na pewno spotka się z Meksykaninem. Haymon dał podobno Ruizowi zapewnienie, że byłby pierwszym pretendentem dla Wildera w razie jego wygranej. Tylko czasu jeszcze sporo, a Andy'emu przydałby się jeszcze jeden poważny sprawdzian przed takim pojedynkiem. - W walce z Arreolą zdjąłem ringową rdzę, ale pokazałem tylko 60 procent moich możliwości - mówił niedawno Ruiz jr.