- Zobaczymy, na ile pierwsza walka zapadła w pamięci Joshuy i jak on się teraz zachowa. Dziś już wiemy, że nie jest nieosiągalny i nie do ruszenia. W pierwszym pojedynku przyjął mocny cios, po którym już nie doszedł do siebie. Nie może podchodzić do tej walki z taką samą lekkomyślnością i agresją, jaką wykazał wcześniej. Ale dotąd nie boksował ostrożnie i nasuwa się pytanie, czy on to w ogóle potrafi? - powiedział Deas. - Z drugiej strony ostatnie pół roku w życiu Ruiza to wielki chaos. Nagle przybyło mu wielu przyjaciół, którzy wmawiają mu, jaki jest wspaniały. Słyszy na okrągło, że jest najwspanialszy na ziemi i ciekawe, czy jest w nim jeszcze głód boksu? Czy wciąż tego chce tak samo mocno jak pół roku temu? - zastanawia się Deas. W stawce rewanżu znów znajdą się pasy IBF, WBA i WBO królewskiej kategorii. W czerwcu Meksykanin powstał z desek w trzeciej rundzie, by później samemu posłał Anglika na matę ringu cztery razy i zastopować go w siódmej odsłonie. - Moim zdaniem Ruiz wygra po raz drugi. Wydaje mi się, że pierwsza walka zabrała dużo więcej Joshui. On po prostu dostawał lanie i z czasem przewaga Ruiza tylko wzrastała. Andy przez pierwsze rundy rozpoznawał rywala, sam przeszedł kryzys i ruszył po swoje, natomiast Joshua nie potrafił opanować swojego kryzysu. To co stało się w pierwszym pojedynku, nie było dziełem przypadku i dlatego znów postawię na Ruiza - dodał trener i menadżer "Brązowego Bombardiera".