- Byłem zaskoczony, że wytrzymywał niektóre ciosy. Ma małą głowę, myślałem sobie, że jak go trafię, to zgaszę mu światło. Ale on to wytrzymywał, zyskał mój szacunek - powiedział "Miracle Man". - Nie był to najszybszy zawodnik, z jakim boksowałem, ale był bardzo niewygodny. Gdybym ustawiał akcje lewym prostym, byłoby znacznie łatwiej, człowiek daje się jednak ponieść chwili. Dlatego lubię oglądać i analizować swoje walki, dzięki temu wiem, co należy poprawić. Cieszę się ze zwycięstwa, ale stać mnie na więcej - dodał. Andre Rozier, szkoleniowiec Jacobsa, podkreślił, że w pewnym momencie musiał hamować zapędy swojego podopiecznego, ponieważ 31-latka za bardzo ponosiło w ringu. - Widzieliśmy wiele walk Sulęckiego, wiedzieliśmy, że jak się na niego naciska, to reaguje w negatywny sposób. Taki był nasz plan. Bić lewym prostym, a potem na tułów. Reagował dokładnie tak, jak się spodziewaliśmy. Musiałem Daniela trochę uspokajać, bo był głodny nokautu. Był jak rekin, który poczuł krew - stwierdził. Werdykt sędziów oceniających pojedynek na Brooklynie był jednogłośny. Punktowano 117-110, 116-111 i 115-112.