Interia: Jesteś uważany za jednego z najbardziej utalentowanych pięściarzy wagi ciężkiej, ale ostatnie walki stoczyłeś z zawodnikami prezentującymi słaby poziom sportowy. W grudniowym starciu z Vicente Sandezem już w pierwszej rundzie było po wszystkim. To było dla Ciebie rozczarowanie? Izu Ugonoh: - No cóż, nie oszukujmy się... Do walki przygotowywałem się sześć tygodni. Ciężki obóz, ostre treningi. Liczyłem na to, że rywal postawi trudne warunki, bo kiedyś był wysoko w rankingu WBO, a poza tym Meksykanie to fighterzy, którzy nie odpuszczają. Tymczasem skończyło się tak, że już pierwszy prawy prosty doszedł i rywal padł na deski. Wspomniałeś o tym, że na obozach przed walkami harujesz bardzo ciężko. Jak to się stało, że trafiłeś pod skrzydła trenera Kevina Barry’ego? - Już w Polsce miałem przyjemność pracować z kilkoma dobrymi szkoleniowcami, zawsze dogadywałem się z nimi dobrze, ale boks to biznes, w którym wiele zależy także od promotorów. Tutaj nie było już tak różowo i kiedy pojawiła się propozycja od mojego obecnego zespołu, postanowiłem ją przyjąć. Nie żałuję, bo trafiłem na ludzi, którzy dostrzegli mój potencjał. - Wybrałem treningi w Stanach Zjednoczonych, bo w Polsce znalazłem się w miejscu, w którym nie mogłem już zrobić kolejnego kroku naprzód. Myślę, że dobra chemia między ludźmi jest bardzo ważna. To nie jest tak, że jeden trener czy promotor jest najlepszy dla każdego zawodnika. Zawsze mówię, że trzeba znaleźć najlepszych ludzi dla siebie. Ja takich ludzi znalazłem. Wierzę w to, że ciężką pracą uda mi się osiągnąć założone cele. Podczas treningów miałeś okazję sparować z zawodnikami ze światowej czołówki, wśród nich z byłymi mistrzami świata. Podczas takich pojedynków można się wiele nauczyć? - Takie sparingi to świetne przetarcie i okazja do tego, by się rozwijać i szlifować umiejętności techniczne. W zeszłym roku, podczas obozu przygotowawczego na Florydzie, sparowałem z Władimirem Kliczką, miałem też okazję stanąć w ringu z byłym mistrzem świata WBC - Bermane’m Stiverne’m. Na co dzień trenuję i sparuję z Josephem Parkerem, który zajmuje czołowe miejsca w rankingach najważniejszych federacji. - Dzięki temu, że trenuję w Stanach Zjednoczonych, tych okazji do mierzenia się z mocnymi zawodnikami jest bardzo dużo, chociaż często jest tak, że najtrudniejsze sparingi toczy się z pięściarzami, którzy nie mają jeszcze wyrobionego nazwiska. Oni mają w sobie wielki głód, chcą zabłysnąć. CZYTAJ DALEJ. IZU O SPOTKANIU Z TYSONEM I HOLYFIELDEM - KLIKNIJ! Rozmawiał: Bartosz Barnaś Czytaj także: Kim jest Izu Ugonoh? To polska nadzieja wagi ciężkiej! Kliknij tutaj