Na chicagowskim ringu, przy dopingu, który jak powiedział "Diablo" Włodarczyk "chcielibyśmy mieć w rodzinnym kraju", grupa Hammer Knockout Promotions zaliczyła komplet sześciu zwycięstw przecierając drogę następnym polskim pięściarzom i promotorom. "Ring ustawiony na teatralnej scenie, widzowie siedzący dosłownie kilka metrów od ringu - to mi się podoba. Tutaj człowiek się czuje jakby był gladiatorem" - mówił jako pierwszy występujący na ringu Marcin Najman. Rzeczywiście atmosfera była gorąca, bo jak zwykle w grupie polskich kibiców boksu nie zabrakło ekipy polskich "harleyowców", a kiedy czterech pierwszych pięściarzy z grupy Hammer Knockout Promotions wygrało swoje pojedynki, wszyscy czekali już tylko na dwie główne atrakcje wieczoru - najwyżej oprócz Tomasza Adamka notowanego w bokserskich rankingach Krzysztofa "Diablo" Włodarczyka (34-1, 29 K) oraz bijącego się o tytuł mistrza świata IBC Tomasza Bonina. "Diablo", w pojedynku z Sebastianem Hillem (10-10, 6 KO), pięściarzem, który na 48 godzin przed walką zmienił niedopuszczonego przez komisję stanu Illinois do walki Tylera Hughesa niczym jednak nie zachwycił, walcząc od drugiej rundy zbyt pasywnie w pojedynku z rywalem, od którego był lepszy od przynajmniej trzy klasy. Piszę "od drugiej rundy", bowiem w pierwszej Hill przekonał się o sile ciosu Włodarczyka, który po bardzo ładnej kombinacji zaczynającej się od prawego prostego, a zakończonej lewym sierpowym położył rywala na deski. Hill wstał, bardziej taktycznie niż po ciosie przewrócił się jeszcze raz po kolejnym ataku "Diablo", ale dotrwał do końca rundy. Później Włodarczyk polował już tylko na jeden cios i choć łatwo wygrał na punkty nie był z siebie zadowolony. "Chciałem pokazać wspaniałym kibicom w Chicago znacznie więcej. Przepraszam, że mi się to dziś nie udało" - powiedział w rozmowie z INTERIA.PL Włodarczyk. "Wiem, że byłem zbyt mało aktywny, a na to przecież bardzo zwracają uwagę amerykańscy sędziowie. Nie lubię się tłumaczyć, ale chyba muszę zmienić liczbę walk w roku. To była moja siódma w 2005 roku, a w wadze ciężkiej nikt tyle nie walczy. Jest jeszcze jeden, mam nadzieję, że nie poważniejszy problem. Przed 18 miesiącami miałem operację lewego łokcia, ale nie powiem, żeby mi to pomogło,. Ciągle czuje ból, od drugiej rundy już prawie nie zadawałem lewych prostych. Nie wiem,czy nie będę potrzebował jeszcze jednego zabiegu"- mówił 24-letni pięściarz. Na 30 minut przed północą, kibice doczekali się wreszcie głównej atrakcji wieczoru - walki Tomasza "Byka" Bonina z Fernely Felizem o tytuł mistrza świata wagi ciężkiej IBC. International Boxing Championship nie jest wiodącą bokserską organizacją rankingową o czym niech świadczy choćby fakt, że w niezależnej klasyfikacji komputerowej pięściarzy wagi ciężkiej Bonin był klasyfikowany na 107, a Feliz 140 pozycji na świecie, ale tytuł zobowiązuje. Zwłaszcza, że Feliz był zdecydowanie najlepszym pięściarzem z jakim przyszło w Chicago walczyć zawodnikom Hammer Knockout Promotions. Dobra praca nóg, szybki lewy prosty, umiejętność kończenia rund w dobrym stylu sprawiała Boninowi bardzo duże problemy szczególnie od trzeciej rundy, kiedy Feliz nastawił się już na styl boksowania Polaka. "Byk" wygrał dwie pierwsze starcia dzięki celnym lewym prostym i osłabiającym boksera z Dominikany ciosom na korpus, ale Feliz szybko zorientował się w taktyce rywala cały czas przemieszczając się po ringu i nie dając Boninowi szansy zadania więcej niż jednego uderzenia. Środkowe rundy należały właśnie do Feliza, a kiedy w 8. i 9. rundzie zaczął trafiać Bonina dwoma, a nawet trzema uderzeniami wydawało się, że Polakowi będzie bardzo trudno zakończyć ten pojedynek z pasem mistrza świata. Tak chyba myślał także Feliz, niedoceniając przygotowania kondycyjnego i determinacji polskiego pięściarza. W ostatnich trzech rundach Bonin postawił wszystko na jedna kartę, zaczął atakować, zadając w decydujących rundach więcej ciosów. Kiedy zabrzmiał ostatni gong, Bonin podniósł ręce w triumfalnym geście zwycięstwa zanim jeszcze odczytano werdykt dający mu jednogłośne zwycięstwo na punkty. "To była bardzo, bardzo ciężka walka, najtrudniejsza od tej przegranej z Audley'em Harrisonem" - mówił w rozmowie z INTERIA.PL Bonin. "Po szóstej rundzie miałem najpoważniejszy kryzys, nie mogłem na niego znaleźć recepty i przyznam, że zwątpiłem czy jestem w stanie zdobyć ten upragniony pas. Ale tylko przez chwilę, bo mam w narożniku wspaniałych trenerów, ciężko przepracowałem obóz treningowy i nigdy się nie poddaję. To zwycięstwo dedykuję żonie i wspaniałej publiczności, która nie dała mi przegrać." Wyniki walk w Copernicus Center/Chicago Marcin Nejman (5-0, 5 KO) - Douglas Phillips (6-4, 2 KO) Nejman przez TKO w 59 sekundzie Wołodia Lazebnik (10-0, 6 KO) - David Cleage (3-7 1 KO) Lazebnik na punkty Paweł Kołodziej (9-0, 6 KO) - Neil Stephens (10-10, 6 KO) Kołodziej przez TKO w 2.59 sekundzie Rafał Jackiewicz (17-8, 7 KO) - Joshua Smith (17-22, 15 KO) Jackiewicz na punkty Krzysztof Włodarczyk (34-1, 29 KO) - Sebastian Hill (10-9, 6 KO) Włodarczyk na punkty Tomasz Bonin (32-1, 16 KO) - Fernely Feliz (21-6, 14 KO) o mistrzostwo IBC. Bonin na punkty. Przemysław Garczarczyk, Chicago.