Żona i trener, który nie jedno z Andrzejem przeżył, byli zgodni, że kontuzja, którą polski bokser odniósł w pierwszej minucie walki w chińskim Chengdu, to znak, że najbardziej znany polski pięściarz ostatnich 25 lat musi zakończyć karierę. On sam nie może uwierzyć, że tyle treningu i wyrzeczeń zostało zaprzepaszczonych w pierwszych 60 sekundach walki z Ray'em Austinem, ale na kilkadziesiąt minut po walce nie chce powiedzieć boksowi "do widzenia..." Publiczność w Chengdu wiedziała na co czeka. Trochę rozgrzała ich walka Marco Antonio Barrery, bez zbytniego zainteresowania (poza okrzykami niedowierzania na widok wzrostu Jameela McCline) przyjęli walkę ciężkich McCline - Mike Mollo, czekając na główny pojedynek wieczoru. Ray Austin i Andrzej Gołota wiedzieli, że nie wyjdą na ring przed godziną 10.05 wieczorem, więc na hali Syczuan Gimnazjum pojawili się niespełna 90 minut przed wyznaczonym terminem walki. Andrzej w momencie jak wchodził do szatni, którą dzielił z Mollo przypomniał sobie, że zapomniał przywieźć z hotelu nagrania Kanye Westa "Stronger", przy którym wychodził na ring w ostatnich dwóch walkach, ale obsługa chińska nie miała żadnych problemów, by ściągnąć przebój z Internetu. Zawijanie dłoni, rozgrzewka, krótkie ciosy na rękawice Colonny - Andrzejowi nic nie dolega, wszystko przebiega zgodnie z planem. Na ringu odwrotnie, bo już pierwszy cios Ray'a Austina dochodzi głowy Andrzeja. Gołota próbuje skontrować, wyprowadza lewy prosty i sekundę później ląduje na deskach po ciosie Ray'a, który robi Polakowi mniej krzywdy niż to, że się poślizgnął. Gołota wstaje, próbuje zadać cios, robi się przepychanka i stojąc przy linach Gołota zaczyna przyglądać się swojej lewej ręce. Austin ciągle atakuje, widząc, że rywal bardziej próbuje się zorientować co się nim dzieje niż skutecznie walczyć. Gołota obrywa dwa ciosy z prawej ręki, które wędrują tuż nad opuszczoną ręką Polaka. Widać wyraźnie, że Andrzej nie może nawet liczyć na zrobienie użytku z lewej ręki w obronie, nie mówiąc już o ataku. Rzuca się na Austina prawą ręką, trafia go, ale "Rainman" obchodzący właśnie 38. urodziny wie, że coś nie tak z Andrzejem i ponownie atakuje. Polak, wiedząc, że nie jest w stanie się bronić przed praktycznie żadnym ciosem z prawej ręki Ray'a próbuje się obracać bokiem, by zmniejszyć szansę trafienia przez Austina, ale ponownie ciosy dochodzą i Andrzej jest po raz drugi liczony. Ostatnie 30 sekund rundy to ataki Amerykanina, Gołota próbuje dotrwać do gongu. Kiedy siada na stołku natychmiast rzucają się w jego kierunku Sam Colonna i Leszek Samitowski, a sędzia ringowy błyskawicznie prosi o interwencję lekarza zawodów. Krótkie oględziny i natychmiastowa decyzja - Gołota nie może dalej walczyć, a zwycięzcą pojedynku zostaje przez techniczny nokaut Ray Austin... Kilka minut później, zamiast dalej walczyć, Andrzej wije się z bólu w szatni, a później wsiada do ambulansu, który wiezie go do pobliskiego szpitala. Diagnoza - zerwanie ścięgna lewego bicepsa i konieczność operacji. Oto co powiedział po powrocie ze szpitala: - Jak groźna jest kontuzja? Andrzej Gołota: Tak groźna, że muszę jak najszybciej przejść operację zerwanego ścięgna. Nie będę tego robił w Chinach, ale zaraz po przylocie do Stanów. Stało się to samo, co było w walce z Byrdem, Tylko, że gorzej - tam jakoś ból mijał, a tutaj robił się coraz bardziej dokuczliwy. Jest znacznie gorzej. - Rekonwalescencja? AG: Trzy miesiące wyjęte z życia plus niewiadoma, co będzie po zaleczeniu kontuzji. Tragedia. Nie wiem jak to się stało, a przede wszystkim nie wiem, dlaczego tak łatwo. - Wiesz kiedy odniosłeś kontuzję? AG: Zaraz na początku walki, w pierwszej minucie. Nie wiem kiedy, ale raczej nie wtedy, kiedy się przewróciłem. Chyba dostałem cios na biceps, kiedy chciałem uderzyć Austina. Potwornie bolało. Chciałem jeszcze walczyć, próbowałem go trafić prawą i raz mi się udało. Nie mogłem jednak na to liczyć, bo na tym poziomie nie wygrywa się walk jedną ręką. Nie mogłem jej nawet podnieść. Jakby do końca była jedna runda, to może bym przetrwał. Ale nie 11 następnych. - Chciałeś przerwania walki podczas pierwszej rundy? AG: Nie, niczego takiego nie było. Wcale nie prosiłem o to ringowego, zapytaj się jego jak nie wierzysz. Miałem szansę trafić go prawą. W narożniku to była decyzja lekarza, ale pewnie jakbym się upierał, to mój narożnik by mnie poddał gdybym zaczął przyjmować. Chciałem próbować, ale łzy mi z bólu leciały z oczu. - Zadać pytanie na temat końca kariery? AG: Możesz zadać, ale nie odpowiem, bo sam nie wiem. To nie jest dobre pytanie w tej chwili. Rozmawiał w Chengdu: Przemek Garczarczyk, ASInfo.