Tuż po godzinie 14. w hali przylotów lotniska w podkrakowskich Balicach zaczęło robić się tłoczno. Nie mogło to dziwić, w końcu dzieje się tak zawsze, gdy przylatuje wypełniony po brzegi samolot z Chicago. Tym razem jednak przy bramkach, oprócz rodzin pasażerów pojawił się tłumek dziennikarzy i fotoreporterów. Obiektywy wycelowane były w bramki, którymi wychodzili podróżni. Oczywiste było, że do Krakowa przybył właśnie ktoś bardzo ważny. Wiadomość o tym, że lada moment przez drzwi przejdzie nie kto inny jak Andrzej Gołota rozeszła się błyskawicznie. Do przedstawicieli mediów i rodzin oczekujących na swoich bliskich dołączyli więc kibice i łowcy autografów. - Słyszałeś? Przyleciał Endrju - szeptali między sobą najmłodsi fani. Ci starsi szykowali aparaty fotograficzne, mając nadzieję, że uda im się zrobić sobie zdjęcie razem z "niepokonanym w 28 walkach" - jak śpiewał Kazik - pięściarzem. W końcu wyszedł. Ubrany w gustowny czarny płaszcz i jasną marynarkę oraz nieodłączne w takich sytuacjach ciemne okulary, powoli pchał przed siebie bagażowy wózek. Nie uszedł daleko. Po kilku metrach w hali przylotów oblepił go prawdziwy tłum. Nie było szans na ucieczkę. Trzeba było rozdać autografy i odpowiedzieć na kilka pytań. Andrzej, mimo długiego lotu, był rozluźniony i tryskał dobrym humorem. Chętnie pozował do zdjęć i rozdawał autografy kibicom. Znalazł także kilka chwil dla przedstawicieli mediów. Ci w pierwszej kolejności zapytali o stan zdrowia pięściarza. - Jak moja ręka? Dziękuję, jest lepiej - mówił Gołota. Bardziej rozmowny i mniej optymistyczny był jego trener. - Andrzeja czeka jeszcze jedna operacja, więc jeszcze za wcześnie na ocenę jego szans powrotu na ring - przyznał Sam Colonna. Posłuchaj, co powiedział Andrzej na lotnisku 42-letni bokser podkreśla, że na zawodowym ringu nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Trudno się dziwić, przegrana walka z Tomaszem Adamkiem w październiku ubiegłego roku z pewnością nie była pożegnaniem godnym zawodnika klasy Gołoty. - Chciałby się pożegnać z fanami w innym stylu, ale wszystko zależeć będzie od jego stanu zdrowia - zaznacza Colonna. - Powrót na ring? No cóż, trzeba by dorwać tego Adamka! - wypalił w swoim stylu Andrzej nawiązując do niedawnej porażki z "Góralem". Gołota przyjechał do kraju promować amatorski boks. W sobotę w Knurowie i we wtorek w Gliwicach drużyna złożona z podopiecznych trenera Colonny i czołowi polscy zawodnicy zmierzą się w dwumeczu Polska - USA. Gdy przyszło do odjazdu z lotniska, po raz kolejny okazało się, kto ma status największej gwiazdy. Kiedy cała ekipa bokserskiej reprezentacji Chicago, wraz z trenerem Colonną, spakowała się wspólnie do skromnego mikrobusa, Andrzej rozsiadał się wygodnie w luksusowej limuzynie strzeżonej przez kilku postawnych ochroniarzy. Srebrny wóz z przyciemnianymi szybami przystrojony został na okoliczność podróży Gołoty biało-czerwonymi flagami. Tak na wszelki wypadek - żeby nie było wątpliwości, że w środku jedzie VIP. Polski VIP. Bo mimo kilku potknięć, jakie przydarzyły się ostatnio Gołocie, jest on wciąż żywą legendą boksu. Dariusz Jaroń, Rafał Walerowski, Balice Zobacz także Gołota przyleci do Polski promować boks Trener Gołoty: On jeszcze wróci na ring