"Wraz z moim szkoleniowcem Piotrem Pożyczką mieliśmy okazję współpracować i podpatrywać w Detroit sławy pięściarstwa, na czele z legendarnym mistrzem świata w pięciu kategoriach wagowych Hearnsem oraz byłymi czempionami: Czagajewem, Collazo i Dimitrijem Salitą. Trenował z nami też Ronald Hearns, jeden z synów udzielającego mi sporo cennych wskazówek Thomasa" - powiedział Głażewski, który niedawno dał się poznać z dobrej strony kibicom w USA. Pod koniec czerwca bokser z Białegostoku stoczył w Łodzi zacięty pojedynek w wadze półciężkiej ze sławnym Royem Jonesem Jr. Niejednogłośnie na punkty zwyciężył rywal, ale Głażewski jest innego zdania. "Chyba tylko tych dwóch sędziów i sam Jones Jr. widziało wtedy zwycięstwo Roya. Po jakimś czasie Jones Jr. chyba zmienił zdanie i zabolał go ten słabszy występ, bo zaczął domagać się rewanżu. Ale niestety przy okazji i kosmicznych pieniędzy. Zaproponowane przez niego stawki są nierealne w Polsce. Ja czuję się zwycięzcą, a brak zera po stronie porażek w zawodowej karierze niczego nie zmienia" - dodał. W sobotę Głażewski (17-1) zmierzy się 125 metrów pod ziemią ze Szwajcarem Sofiane Sebihim (19-2). "Wiele lat temu byłem w kopalni soli jako turysta, a przed dwoma laty pokonałem w Wieliczce czeskiego Tomasa Adamka. Na razie pewien problem mam tylko z aklimatyzacją. Dlatego w czwartek ćwiczyłem z Pożyczką o godz. 23. Zazwyczaj o tej porze śpię, ale teraz muszę przyzwyczaić organizm do zmiany. W łóżku byłem grubo po północy" - dodał. Pierwszego października Głażewski skończył 30 lat. "Nie mam szczęścia do ważnych dat w swoim życiu. Urodziny obchodziłem w Detroit, gdzie na głowie miałem ciężką pracę, a nie świętowanie. Zresztą żaden ze sparingpartnerów nie chciał mnie oszczędzać. Najbardziej było żal, że tego dnia nie mogę być z żoną i małą córką. Ale już się trochę przyzwyczaiłem, bowiem 18. urodziny spędziłem w... pociągu - jechałem cały dzień na turniej do Niemiec" - przyznał.