To była wielka bitwa, kończąca wielką wojnę. Zwycięsko z tej trylogii wyszedł Tyson Fury, choć Deontay Wilder dwa razy wysłał go na spotkanie z matą ringu. Brytyjczyk obronił tym samym tytuł mistrza świata wagi ciężkiej federacji WBC. Wydawało się, że Tyson Fury (31-0-1, 22 KO) nokautujący Deontaya Wildera (42-2-1, 41 KO) wyraźnie wygrywał na punkty po dziesięciu rundach, tymczasem na kartach sędziów była to wciąż "ciasna" walka. Najpierw Wilder był liczony, potem dwukrotnie Fury, potem znów Wilder... W końcu "Król Cyganów" dobił zranioną ofiarę w jedenastej rundzie. A jak do tego momentu punktowali sędziowie? Tim Cheatham miał na swojej karcie zaledwie 94:92. Steve Weisfeld punktował 95:92, a największa przewaga była u Dave'a Morettiego - 95:91. Sędziowie wydawali się stosunkowo łagodni dla Wildera. Co ciekawe, statystyka ciosów wskazuje jednak na wyraźną przewagę Fury'ego. Statystyki ciosów Ciosy proste: Fury 36/117 (31%) - Wilder 9/102 (9%) Tzw. mocne uderzenia: Fury 114/268 (43%) - Wilder 63/253 (25%) Ciosy ogółem: Fury 150/385 (39%) - Wilder 72/355 (20%) CZZYTAJ TAKŻE: Kownacki nic nie widział. "Myślałem, że jaja ma trochę niżej"