Jadowita "Kobra" z Nottingham upatrzyła sobie od dawna Meksykanina na kolejną ofiarę. Ten miał tylko pokonać Polaka i podnieść zainteresowanie ewentualną walką. Tymczasem poległ przed czasem, a misterny plan Anglika legł w gruzach. Dlatego Froch coraz poważniej rozważa zakończenie kariery. - Jestem czterokrotnym mistrzem świata, broniłem pasa przed 80 tysiącami kibiców na stadionie Wembley przeciwko temu idiocie (G. Groves - dop. red.) z Londynu. Jeśli więc odejdę z boksu, odejdę jako szczęśliwy człowiek - zapewnia Froch. Ewentualnie jego przyszłym rywalem mógłby być jeszcze James DeGale (20-1, 14 KO), lecz ten najpierw będzie musiał 23 maja rozprawić się z Andre Dirrellem (24-1, 16 KO) w potyczce o wakujący pas organizacji IBF, który notabene zawakował... właśnie Froch.