Przypomnijmy, w dziewiątej rundzie polski pięściarz miał szansę pokonania rywala przez nokaut, ale ringowy arbiter "pomógł" Włochowi. Włodarczyk powalił lewym sierpowym Fragomeniego, który po przerwie na liczenie przez Anglika Iana Johna Lewisa kontynuował walkę. Chwilę później ponownie został sprowadzony do parteru i wydawało się, że to koniec konfrontacji. Jednak sędzia - ku zaskoczeniu - nie przystąpił do liczenia. Włoski bokser odpoczął sobie w przysiadzie przez pół minuty, a niebawem w swoim narożniku, po czym "złapał wiatr w żagle". Czy "Diablo" ma żal do sędziego? "Tylko o to, że nie liczył Włocha drugi raz. Wtedy Fragomeni musiałby dalej walczyć po kilku sekundach. A tak, dostał ponad pół minuty i mógł dojść do siebie, odpocząć" - odpowiada Włodarczyk w rozmowie z "Przeglądem Sportowym". Polski pięściarz największe pretensje ma jednak do siebie. Już teraz zapowiada, że ten remis sprawi, że będzie jeszcze ciężej pracował. "Ta walka dodała mi takiego "powera" do pracy, jak nic innego" - podkreśla.