"Brązowy Bombardier" odrzucił już jedną, poważną ofertę z obozu Whyte'a. Kilka miesięcy temu promotor Eddie Hearn zaproponował pięściarzowi z Alabamy trzy miliony dolarów i część zysków z amerykańskiej telewizji, aby ten przyjechał na Wyspy Brytyjskie i podjął jego pięściarza. Wilder chce jednak dwa razy więcej i swojego stanowiska nie zamierza zmieniać. - To naprawdę może się zdarzyć. Niech tylko Eddie podbije ofertę. Jeśli zaoferuje siedem milionów dolarów, to walka z Dillianem Whyte'em będzie mogła się odbyć. Podkreślam jednak, że muszą dać trochę więcej niż to, o czym mówią. Możemy rozmawiać o sumach rzędu 7-10 milionów. Oni oferują mi cztery miliony i chcą, żebym wyjechał na walkę wyjazdową. Tyle, że ja w ogóle nie potrzebuję Dilliana Whyte'a - mówi Deontay Wilder. - Jeśli podniosą stawkę, to będę bardzo szczęśliwy, możemy się zmierzyć gdziekolwiek. Co prawda wolałbym walczyć w Ameryce, ale jeśli pieniądze będą się zgadzać, to w porządku. To wszystko co mam do przekazania. Jeśli zamierzacie marnować mój czas, to musicie za to dobrze zapłacić. Mój czas kosztuje więcej niż cztery miliony dolarów. Zdania nie zmienię. Nie interesują mnie takie pieniądze, o których oni mówią - obwieścił czempion federacji WBC.