Już na samym starcie "Kid Chocolate" został podłączony mocną bombą z prawej ręki. Jacobs rzucił się na rywala i zasypał go lawiną ciosów. Po kolejnym prawym mistrza Quillin "zatańczył" i arbiter Harvey Dock w 85. sekundzie wkroczył do akcji, stopując dalszą rywalizację. Tak więc Brooklynem rządzi Jacobs, który przecież jeszcze nie tak dawno temu walczył o życie. To się nazywa scenariusz do filmu! W maju 2011 roku jego karierę przerwała straszna informacja - okazało się, że jest chory na raka i grozi mu śmierć. - To były dramatyczne chwile. Nikt się tego nie spodziewał. Wiele nocy spędziłem płacząc i zadając sobie pytania na temat mojego życia oraz przyszłości - mówił niedoszły wówczas mistrz. Musiał przejść skomplikowaną operację. Poszedł pod nóż i długo dochodził do siebie. Dalsze leczenie było równie trudne. - Aż 25 razy byłem poddawany promieniowaniu. To zupełnie odebrało mi apetyt, miałem straszne wahania nastrojów i ciągle czułem się źle. Zadawałem sobie pytania, kiedy to wszystko się skończy? Na szczęście kilka miesięcy później, dodajmy po kolejnym zabiegu, osłabiony Danny powrócił na salę treningową i znów założył rękawice. Powrót do sportu nie był jednak łatwy. - Nie byłem tak naprawdę gotowy na to. Wyglądałem tragicznie - mówił już po powrocie do zdrowia.