Cieślak miał walczyć o mistrzostwo świata WBC wagi junior ciężkiej 25 stycznia. Walka miała się odbyć w Demokratycznej Republice Konga, skąd pochodzi jego rywal Ilunga Makabu. W czwartek drugi promotor Cieślaka Andrzej Wasilewski, który jest na kongresie WBC, poinformował, że walka ma się odbyć tydzień później, czyli 31 stycznia. Niezadowolony z takiego obrotu spraw jest Tomasz Babiloński, który również dba o interesy Cieślaka. - Nie mamy żadnych informacji. Wolałbym żeby powiedzieli, że nie dadzą rady zrobić gali 25 stycznia i przesuwają ją np. o dwa miesiące. Wtedy podpisujemy dokumenty, wszystko tak, jak normalnie. - powiedział, w rozmowie z ringpolska.pl i dodał: W nic im nie wierzę. Dla mnie to są pajace, a nie partnerzy, którzy powinni organizować walkę o mistrzostwo świata. Babiloński jest rozgoryczony, bo nie ma żadnych informacji na temat zbliżającej się walki. Cierpi na tym sam zawodnik, który cały czas musi utrzymywać dobrą formę. - Decyzję o tym, czy przystąpimy do tej walki podejmiemy razem z Michałem, jego trenerem i menedżerem. Dla mnie najważniejsze jest jego dobro. Nie muszę zarabiać. Mam z czego żyć i co robić. Nie traktują nas poważnie. Chłopak zamiast czekać na wyjazd, musi przygotowywać się do sparingów. W najgorszym okresie świąteczno-noworocznym ściągaliśmy sparingpartnerów, a teraz sztab Makabu informuje, że chce przesunąć walkę o tydzień - przyznał i dodał: Teraz wcale mi się nie chce tam lecieć. Nie cieszy mnie ta informacja. Myślałem, że zostaniemy przy 25 stycznia, jutro dostaniemy bilety, wizy załatwi sam król czy prezydent i polecimy. MP