Debiut 25-letniego pięściarza z Częstochowy w nowej dywizji wagowej (dotąd boksował w wadze półciężkiej), wypadł iście spektakularnie. Czudinow odgrażał się, że znacznie większym doświadczeniem ułoży pojedynek pod swoje dyktando, ale po zderzeniu z brutalną siłą Parzęczewskiego nie był w stanie realizować planu. Po bardzo metodycznej i mądrej pierwszej rundzie w wykonaniu Polaka, efektowny finisz walki przyszedł już w drugiej odsłonie. Legitymujący się nowym pseudonimem "Mister KO" Parzęczewski napoczął rywala kontrą z prawej ręki, po której 32-letni były tymczasowy mistrz świata po raz pierwszy zaliczył deski. Częstochowianin już nie wypuścił okazji z rąk, wyprowadzał kolejne ciosy na korpus zranionego rywala, aż w końcu powalił go na matę mocnym prawym sierpowym. Gdyby nie trzymana garda, Czudinow zapewne runąłby twarzą na "deski" i skutki nokdaunu mogłyby być jeszcze poważniejsze. Tak czy inaczej, ten cios zakończył pojedynek w Spodku, a kibice zgotowali 25-latkowi owację na stojąco. Dzięki efektownemu zwycięstwu Parzęczewski od razu wskoczył na wysokie miejsce w rankingu statystycznego portalu boxrec. W jednej chwili zajął 24. lokatę w wadze superśredniej, licząc wszystkich pięściarzy na świecie. Po walce Czudinow z uznaniem wypowiedział się o sile ciosu Polaka, twierdząc, że Parzęczewski ma czym uderzyć. AG