76-letni arbiter poprowadził walkę w kategorii junior średniej (gala w Las Vegas z walką wieczoru Rigondeaux - Ceja) pomiędzy Joeyem Spencerem (8-0, 6 KO) i Akeemem Blackiem (5-3, 2 KO). Pojedynek był zakontraktowany na sześć rund i właśnie tyle potrwał. Przypomnijmy, że Robert Byrd przez ostatnich kilka dni znajdował się na ustach milionów kibiców boksu na całym świecie. Amerykanin w walce Krzysztofa Głowackiego z Mairisem Briedisem popełnił kilka rażących błędów, na czele z nieusłyszeniem gongu kończącego drugą rundę walki, co w praktyce kosztowało Polaka porażkę przed czasem. - Cios łokciem, przedłużona runda, wejście narożnika do ringu, zanim runda została uznana za zakończoną, ciosy w tył głowy, pokazanie przez sędziego Byrda zakończenie walki, by potem zmienić decyzję na zakończenie rundy, są wątpliwości co do długości przerwy itd. Łącznie to aż dziewięć punktów. Przecież Robert Byrd zamiast dać Krzyśkowi pięć minut po faulu, klepie go leżącego na macie i choć ten nie rozumie prawie nic po angielsku, groźnym głosem krzyczy do niego "Wstawaj, podnoś się". Krzysiek po prostu bał się, że zaraz sam zostanie zdyskwalifikowany. Więc wstał - komentował całą sytuację Andrzej Wasilewski.