Popularny pięściarz odszedł w piątek, 2 sierpnia. Z komunikatu Służby Więziennej wynikało, że "Cygan" udusił się zaczepioną o górne łóżko pętlą z prześcieradła, leżąc w łóżku, pod kocem. W minioną sobotę w Rzeszowie, na cmentarzu Pobitno miały się odbyć uroczystości pogrzebowe boksera, ale nie doszły do skutku. Powodem miał być wniosek reprezentującego rodzinę pięściarza adwokata Romana Giertycha o ponowną sekcję zwłok. Doniesienia te zostały jednak zdementowane. Do nowego tropu dotarła "Gazeta Wyborcza". Według niej, na szyi Kosteckiego znaleziono dwa ślady, wyglądające na ukłucia igłą. Sekcja zwłok nie wyjaśniła ich pochodzenia. Mogły one być dowodem odurzenia "Cygana" przed śmiercią. Taką wersję wydarzeń dementuje prokuratura.- Z opinii biegłych wynika, że ślady na szyi Dawida Kosteckiego nie powstały na skutek ukłucia, wkłucia lub nakłucia - przekazał Polskiej Agencji Prasowej rzecznik Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga Marcin Saduś. Dodał, że są zadawnionymi strupami, nie mającymi związku ze śmiercią boksera.Prokurator zaznaczył też, że wcześniej podczas oględzin ciała "stwierdzono dwie zmiany skórne w obrębie szyi denata". "Prokurator zlecił przeprowadzenie sekcji zwłok, która miała na celu również ustalenie mechanizmu powstania ujawnionych zmian. Działania te świadczą o skrupulatności oraz profesjonalizmie prokuratury, a nie wynikają z aktywności innych uczestników postępowania. Biegli we wskazanej wyżej opinii stanowczo wykluczyli, że są to ślady powstałe na skutek ukłucia, wkłucia lub nakłucia. Są one jedynie zadawnionymi strupami, nie mającymi związku ze śmiercią denata. Każdy ślad na ciele denata był zweryfikowany przez biegłych, którzy stanowczo wskazali jednoznaczną przyczynę śmierci Dawida Kosteckiego" - podkreślił prokurator. Jak dodał, z ustaleń śledczych poczynionych w oparciu o zabezpieczoną dokumentację oraz zeznania świadków wynika, że w 2015 r. Kostecki podejmował próby samobójcze, a w związku z obniżonym nastrojem psychicznym w lipcu 2019 r. był konsultowany psychologicznie oraz psychiatrycznie. Prok. Saduś przy tym, że "wbrew doniesieniom medialnym oraz stanowisku pełnomocnika rodziny zmarłego, śledztwo jest prowadzone ze szczególną rzetelnością, czynności były i są przeprowadzane niezwłocznie, zaś prokurator w sposób skrupulatny i szeroki zabezpiecza materiał dowodowy". W poniedziałek Rzecznik Praw Obywatelskich poinformował, że bada i analizuje sprawę śmierci Dawida Kosteckiego RPO z urzędu. "Na miejscu przez dwa dni przedstawiciele Rzecznika przeprowadzili czynności wyjaśniające. Wystąpiono też do właściwej prokuratury o dokumenty sekcji zwłok, a do Dyrektora Okręgowego SW w Warszawie - o sprawozdanie z czynności wyjaśniających" - napisano w komunikacie. Dawid Kostecki to młodzieżowy mistrz świata federacji WBC. W 2011 r. został skazany na 2,5 roku pozbawienia wolności za założenie i współkierowanie grupą przestępczą, czerpiącą korzyści majątkowe z nierządu. Po raz drugi "Cygan" trafił za kraty trzy lata temu. Tym razem za kierowania grupą przestępczą, która miała się parać legalizacją i obrotem samochodami skradzionymi w krajach UE, a także wyłudzaniem podatku VAT i praniem brudnych pieniędzy. Kostecki odsiadywał wyrok w Rzeszowie, lecz w czerwcu został przeniesiony do aresztu śledczego Warszawa-Białołęka. W stolicy miał zeznawać jako świadek w procesie, oskarżanego o rozbój, Tomasza G. "Rzeczpospolita" ustaliła, że "Cygana" trzymano w tym samym areszcie, co wspomnianego Tomasza G., choć rozlokowano ich w różnych blokach. Dawid miał zeznawać 1 lipca, ale rozprawę odroczono, gdyż nie stawił się na nią adwokat Tomasza G., a ten nie zgodził się na proces bez obrońcy. Drugi termin wyznaczono na 14 sierpnia. Kostecki nie doczekał. Znamienny jest fakt, że - wedle doniesień "Rz" - dzień przed śmiercią Dawid rozmawiał telefonicznie z żoną i umówił się z nią na telefon nazajutrz. M.in. dlatego rodzina nie wierzy w wersję o samobójstwie Paweł Moczydłowski, który w latach 1990-1994 kierował Centralnym Zarządem Zakładów Karnych zbadał około sto samobójstw popełnionych za kratami i to Kosteckiego budzi jego wątpliwości. - Według takiego samego scenariusza samobójstwo popełnił w 2004 r. celi niejaki Franiewski, oskarżony o kierowanie porwaniem i zabójstwem Krzysztofa Olewnika. W ten sposób popełnia samobójstwo ktoś mający duże więzienne doświadczenie, a boksera trudno za takiego uznać - powiedział w "Rz" dr Moczydłowski. MiKi