Michael wie na czym polega boks. Jest przecież synem Mike'a Huntera, należącego do szerokiej czołówki wagi ciężkiej przełomu lat 80. i 90. Syn poszedł w ślady ojca i zakwalifikował się na igrzyska olimpijskie w Londynie w 2012 roku. W gronie zawodowców był w ścisłej czołówce kategorii cruiser. Jedyną porażkę - na punkty, poniósł w walce o mistrzostwo świata ze świetnym Aleksandrem Usykiem, ale to właśnie Michael obok Mairisa Briedisa najbardziej zaszedł Ukraińcowi za skórę. Potem zdecydował się pójść do wagi ciężkiej, gdzie radzi sobie jeszcze lepiej. W ostatnich trzech walkach pokonał przed czasem trzech uznanych rywali - Iago Kiladze (KO 5), Martin Bakole (TKO 10) i wielkiego Aleksandra Ustinowa (TKO 9). Waży nieznacznie poniżej stu kilogramów, ale nadrabia to techniką i przede wszystkim szybkością. A i przyjąć potrafi. - To bardzo niewygodny zawodnik, przy którym ciężko wypaść efektownie - nie ukrywa Eddie Hearn, promotor Joshuy. Ale Hunter broni się ostatnimi zwycięstwami. W dodatku kilka tygodni temu podpisał kontrakt promotorski z Hearnem, zanim jeszcze Jarrell Miller (23-0-1, 20 KO) wpadł na dopingu. Niektórzy są zajęci, inni odmówili, tak oto przed Hunterem pojawiła się szansa na dużą walkę o trzy pasy wagi ciężkiej. - Podoba mi się idea walki z Joshuą o mistrzostwo świata wagi ciężkiej. Całe życie trenowałem dla takich właśnie wyzwań. Jeśli więc dostanę szansę, na pewno nie odmówię - mówi niespełna 31-letni pięściarz z Las Vegas, który teoretycznie miał zaboksować tydzień wcześniej, 25 maja w Oxon Hill. Tak więc pozostaje w treningu i gotowy na podjęcie rękawicy. - Mam dla Joshuy sporo szacunku. Zdobył najpierw złoto olimpijskie, a potem osiągnął wiele w gronie zawodowców. Jest duży i silny fizycznie, ale w niektórych aspektach rzemiosła bokserskiego wciąż jest jeszcze trochę zielony. Na pewno wciąż się uczy i rozwija, ale bardzo chętnie się z nim spotkam i go przetestuję - dodał Hunter.