Widowisko nie zachwyciło, lecz mimo to przejdzie do historii, jako pierwsza gala pięściarska na terenie Polski w dobie pandemii koronawirusa. Wach wygrał jednogłośną decyzją sędziów, którzy punktowali 97-93, 98-92 i 99-91 na jego korzyść i zdobył pas międzynarodowego mistrza Polski w wadze ciężkiej (więcej na temat walki "Wikinga" przeczytasz <a href="https://sport.interia.pl/boks/news-boks-mariusz-wach-jednoglosna-decyzja-sedziow-pokonal-kevina,nId,4550533">TUTAJ - kliknij</a>). Zwycięstwo okupił jednak kontuzją. Po triumfie udał się do szpitala na prześwietlenie ręki, w celu ustalenia diagnozy. - Coś tam się stało, wiem nawet w którym momencie. To była siódma runda. Po akcji lewy-prawy sierp trafiłem go na ucho, ale poczułem rękę. Od tamtej pory gdy przyjmowałem na nią jego ciosy, odczuwałem to. Wiedziałem, że coś jest nie tak, ale adrenalina działała - powiedział Wach po walce w rozmowie z portalem Ringpolska.pl.