Demetrius Andrade (28-0, 17 KO) w świetnym stylu obronił tytuł mistrza świata WBO i zdominował Macieja Sulęckiego (28-2, 11 KO) na gali w Providence. Amerykanin pokazał boks na najwyższym światowym poziomie, a Polak nie miał na to odpowiedzi. Od początku walki Maciej Sulęcki był w defensywie i musiał bronić się przed mocnymi ciosami Andrade. Po raz pierwszy leżał na deskach już po 48 sekundach. Potem jeszcze raz, choć wynikało to z potknięcia, a nie po uderzeniu rywala. Przewaga Amerykanina była jednak wyraźna. Polak tak naprawdę nie zaatakował ani razu w inauguracyjnym starciu. Nie zapowiadało to długiego starcia. Mimo to, Sulęcki otrząsnął się po tym początkowym szoku i zaczął czuć się na ringu trochę pewniej. Nadal jednak Andrade sprawiał dużo lepsze wrażenie. Wyprowadzał zdecydowanie więcej ciosów, miał inicjatywę. Druga odsłona to świetna praca nóg Amerykanina w dystansie i efektowny boks w jego wykonaniu, ale Sulęcki zaczął wreszcie odpowiadać, choć jego ciosy nie dochodziły celu. Andrade próbował znowu rozwinąć ofensywę, ale Polak był już bardziej uważny i trafił pod koniec kilka razy prawym na dół. W przerwie między rundami Piotr Wilczewski apelował o walkę na środku ringu. W trzeciej odsłonie Andrade sprawiał wrażenie nonszalanckiego, lecz nadal sprawiał Polakowi kłopoty. Jego długi prawy prosty, balans i luz były bardzo trudne do okiełznania. Sulęcki nie dawał sobie zrobić krzywdy i mądrze pracował na nogach w obronie, choć zaczął przyjmować długie lewe na dół. Pod koniec rundy trafił bezpośrednim prawym, a potem umiejętnie wymknął się spod lin po szarży ''Boo Boo''. Andrade huknął mocnym prawym na dół na początku czwartej rundy, a następnie po raz kolejny ruszył do ataku. Sulęcki unikał obszernych zamachowych uderzeń, ale niewiele robił w ofensywie. Amerykanin bardzo nisko schodził głową, wytrącał Polaka z rytmu i znowu zaakcentował końcówkę mocną serią przy linach. Piąta odsłona to pokaz kreatywnego poruszania się w ringu w wykonaniu Andrade. Sulęcki nie mógł mu się dobrać do skóry, namierzyć śliskiego, wysokiego mańkuta lewym prostym, a także celnie trafić bezpośrednim prawym. Mistrz trafił kombinacją lewy na dół-prawy na górę i zmieniał pozycję, nieustannie szachując ''Stricza''. Andrade trafił bezpośrednim prawym podbródkowym z pozycji mańkuta na początku szóstej rundy i tańczył w ringu swój niesamowity taniec. Maciek nie miał żadnego pomysłu na odwrócenie przebiegu walki. ''Boo Boo'' nie był szczególnie aktywny w ataku, ale niewątpliwie wyraźnie przeważał. Po siedmiu rundach Sulęcki wyraźnie przegrywał na punkty i nie mógł znaleźć sposobu na styl walki swojego rywala. Widać było, że Andrade czuje się znacznie pewniej, walcząc również w nietypowej pozycji - mocno pochylony. W ósmej rundzie Sulęcki agresywniej próbował skrócić dystans i trafił prawym prostym. Niedługo później ulokował lewy sierpowy i wydawało się, że Andrade zwolnił. Walka wciąż miała miejsce na środku ringu. Pod koniec rundy Amerykanin trafił soczystym lewym prostym i podkreślił swoją kontrolę. Ten sam - niekorzystny dla Polaka obraz walki - utrzymał się w dziewiątej rundzie. Andrade trafił w niej m.in. prawym sierpowym z defensywy i serią trzech lekkich, ale celnych ciosów z doskoku. Nawet jeśli Polak zaatakował odrobinę odważniej, ale to wciąż było za mało, aby myśleć o zwycięstwie. Już do końca nie był w stanie odwrócić losu tej walki. Dwa mocne lewe sierpowe z dystansu odrzuciły Sulęckiego na początku dziesiątego starcia. Chwilę potem Sulęcki otrzymał dwa lewe na dół i nie miał już właściwie argumentów w tym pojedynku. Piotr Wilczewski żądał od Maćka ciosów po odchyleniach i większej agresji, ale mistrz był po prostu lepszy we wszystkich płaszczyznach. Wszedł w jedenastej odsłonie do półdystansu i trafiał ciosami z dołu, a potem spokojnie się wycofał i kontynuował swój dystansowy popis. Trafiał mocnymi pojedynczymi ciosami, a Polak nie był w stanie się temu przeciwstawić. Starał się w ostatniej rundzie postawić wszystko na jedną kartę, co zupełnie się nie udawało. Można wręcz powiedzieć, że Andrade deklasował ''Stricza'', odbierając mu wszystkie atuty i bawiąc się w ringu. Sędziowie nie mogli mieć wątpliwości i jednogłośnie przyznali wszystkie rundy mistrzowi (3 x 120-107). - Ale nie powiedziałem jeszcze ostatniego słowa. Nie poddam się - powiedział Polak po walce. Dla Sulęckiego była to druga porażka na zawodowym ringu. Wcześniej przegrał na punkty z Amerykaninem Danielem Jacobsem w Nowym Jorku.