- Po prostu złapał mnie dobrym ciosem. Padłem i nie zostało to zaliczone jako nokdaun (sędzia stwierdził, że Polak się poślizgnął - przyp.red.), a to był nokdaun i byłem trochę oszołomiony. Odezwały się duma i ego, chciałem oddać. Ale on wykorzystał efekt pierwszego ciosu, trafił mnie kolejnymi dwoma uderzeniami. Dobrymi uderzeniami. Posadził mnie na tyłku, a kiedy wstałem, po prostu rozpuścił ręce. Patrząc na to z dystansu, chciałbym, żeby sędzia pozwolił mi kontynuować, ale ma swoją robotę do wykonania i myślę, że podjął słuszną decyzję - powiedział Kownacki. - Sędzia widział, że jestem zraniony, a teraz jestem zdrowy i wkrótce mogę znów walczyć. Gdyby walka trwała wtedy dalej, mógłbym skończyć gorzej i zostać dużo poważniej zranionym... Chcę teraz utrzymać określoną wagę, to zawsze jest temat obecny podczas moich walk, co nie jest fajne, bo waga nie jest głównym czynnikiem w moich występach. Ale naprawdę chcę trzymać się określonej wagi (...) Przed starciem z Heleniusem zbijałem kilogramy bardziej naturalnie niż przed walką z Arreolą. Osiągnąłem moją naturalną wagę. Teraz staram się ją utrzymać na tym poziomie (...) Słabo się słucha gadek o wadze, bo wiem, że robię właściwie rzeczy. Przed pojedynkiem z Heleniusem byłem we wspaniałej formie - dodał ''Babyface''. - Na szczęście mam wielu ludzi, którzy stoją za mną i mówią, że wszystko było w porządku, więc staram się skupiać na pozytywnych rzeczach. To boks, mam wrażenie, że wszyscy negatywni kibice powinni wybrać się na salę bokserską i zobaczyć, czy to jest takie łatwe. Każdy lubi gadać, ale gdyby oni spróbowali treningu, nie wróciliby pewnie więcej do tego sportu. Tak ciężki to chleb, zwłaszcza w królewskiej dywizji, gdzie jeden cios zmienia wszystko - kontynuował Polak.