Kim jest niepokonana we wszystkich 11 walkach, jakie dotąd stoczyła. 7 grudnia 2019 r. pokonała Esmeraldę Gaonę i wywalczyła mistrzowski pas North American Boxing Federation w wadze muszej. Na gali 21 marca w Montrealu po raz pierwszy miała stoczyć walkę wieczoru. Po raz pierwszy jej promotorem miał być Yvon Michel, ale koronawirus storpedował te plany. Kim popłakała dwa dni, ale w końcu przestała się użalać nad sobą i wróciła do swej poprzedniej pracy. Nadmiaru pielęgniarek nie mają w żadnym kraju na Ziemi. Nazajutrz po tym, jak miała stoczyć walkę w obronie mistrzowskiego pasa Kim stawiła się odziana w niebieski fartuch w Domu Starców Paula Goina w Montrealu. Bierze kilka zmian dzień po dniu, a później łapie siły podczas dnia wolnego. Clavel na ogół ma całonocne dyżury. Razem z dwoma innymi siostrami, nie licząc tych nadzorujących, musi sobie poradzić z 60 pacjentami. Na razie w ośrodku nikt nie zmarł, ale pięściarka opiekuje się pacjentami będącymi w izolacji, z uwagi na stan zdrowia - sprawdza czy nie rośnie im gorączka, bądź nie pojawiają się inne symptomy koronawirusa. Wyczekuje na wyniki testów jej pacjentów. Ona i inne pielęgniarki nie były testowane, choć chciałyby wiedzieć, czy nie są zakażone. - Nie boję się tego, choć wiem, że jesteśmy szczególnie narażone na zakażenie. Tak bardzo chcę pomagać pacjentom, że zapominam o sobie. Oczywiście przestrzegam zasad bezpieczeństwa, ale bardziej po to, by móc im ciągle pomagać, a nie dbać o siebie - tłumaczy Kim Clavel. - Miałam przecież wybór. Mogłam bezpiecznie siedzieć w domu i czekać na zasiłek od rządu. Ale nie. Mam uprawnienia do tego, by nieść pomoc i potrzebuję to robić, dlatego tak wybrałam. Czuję, że moja praca może zrobić różnicę na naszą korzyść w tej walce z wirusem - nie kryje. W pierwszych tygodniach pracy nie musiała zaraportować żadnej ofiary śmiertelnej. Odczuje zapewne większy stres i odpowiedzialność, gdy do tego dojdzie. I tak była zszokowana, gdy okazało się, że nie wyposażono jej w sprzęt ochrony osobistej. Była zmrożona, gdy okazało się, gdy ludzi rozmieszczono bez zachowania należytych dystansów między nimi i nie podjęto też innych środków ostrożności. To się stopniowo poprawiło, ale do środowego dyżuru Kim nie dostała nawet okularów ochronnych. - Nie rozumiem dlaczego. Przecież najbardziej powinniśmy chronić starsze osoby, bo to one są najbardziej narażone na wirusa - dziwi się bokserka. Choć każdy dyżur jest inny, Clavel ma przekonanie, że nie może uciec z tego miejsca, choć praca w nim nie należy do łatwych. Odzianie w fartuchy, maski, okulary, rękawice -powoduje, że czasem ciężko złapać jej oddech. Widzi jednak cierpienie pacjentów i chęć pomocy im dodaje jej siły. Na jej zmianie jeden z dziadków spadł z łóżka, inny miał zaburzenia poznawcze, niemal wszyscy czują się osamotnieni, przechodzą głęboką depresję. - Większość z nich jest przerażona. Czują się porzuceni. W końcu sama sobie zadaję pytanie, czy większym zabójcą jest wirus COVID-19 czy poczucie osamotnienia? Na dzisiaj nie znam odpowiedzi i nie wiem, które z tych niebezpieczeństw zabije więcej ludzi. W tym momencie samotność jest bardzo ciężkim przeżyciem dla nich - uważa Kim Clavel. - W domu ludzie mają telewizję, telefon. Mogą wyjść na spacer. W domach starców nie mają nic do roboty. Mają małą salkę z małym telewizorem. To za mało. Nie rozmawiają z nikim oprócz pielęgniarek. To naprawdę bardzo smutne - opowiada mistrzyni boksu. Kariera bokserska Clavel, z powodu pandemii, została zawieszona co najmniej do września. Najważniejsze, że prowadzi też drugą, pielęgniarki, która niesie pomoc, a wraz z nią pojawia się uśmiech na twarzy starszych pacjentów. Poświęca im czas na choćby krótką rozmowy. - Z mojej strony to niewiele, a dla nich oznacza bardzo dużo - uważa Kim Clavel. MiBi