Naprzeciw Ormianina z francuskim paszportem stanął inny niepokonany dotąd zawodnik, mający niegdyś sukcesy w boksie olimpijskim Constantin Bejenaru (14-1, 4 KO). I dosyć niespodziewanie przejął on kontrolę nad pojedynkiem. Niższy, mniejszy i lepiej poruszający się w ringu pretendent urywał kolejne rundy i minuty, choć nie robił większej krzywdy dużo silniejszemu championowi. - Popełniasz błąd. Czekasz na jeden bardzo mocny cios. Więcej pracuj - mówił swojemu podopiecznemu pomiędzy szóstą a siódmą rundą znany trener Abel Sanchez. Goulamirian w końcu trafił mocno w dziewiątym starciu krótkim lewym sierpowym, posyłając przeciwnika na deski. Bejenaru powstał i przetrwał nawałnicę do przerwy, ale po niej już nie wyszedł do kolejnej odsłony.