Japończyk już pod koniec pierwszej minuty trafił z doskoku ładną akcją lewy-prawy. Pretendent szukał ciosów na korpus, bo akcje na górę reprezentant gospodarzy zbierał na szczelną gardę. Mistrz olimpijski z Londynu (2012) wywierał nieustanny pressing, skracał sobie drogę lewym prostym, a w półdystansie przeważał już wyraźnie. W połowie trzeciej rundy wiadomo było, że jeśli nie wydarzy się jakiś kataklizm, to pas pozostanie w Japonii. Już w tym starciu challengera od nokdaunu wyratował tak naprawdę gong, oznaczający przerwę.