Sosiński, który - tak jak wspominał komentator Andrzej Kostyra - do walki sparował z Kamilem Sokołowskim i Nathanem Gormanem w Anglii, walkę zaczął aktywnie. Już od pierwszych sekund było widać, że Sosiński swoje atuty będzie mógł najbardziej pokazać w półdystansie. Cielepała bowiem próbował zniwelować błędy z pojedynku z Jackiem Chruślickim, podczas którego trzy razy lądował na deskach i ostatecznie przegrał przed czasem. Końcówka drugiej rundy była już pod dyktando mistrza Polski z 2018 roku, który wyciągnął wiele wniosków i sprytnie próbował trzymać na dystans rywala. W trzeciej odsłonie uśpiony Cielepała nadział się na dwa czyste prawe sierpowe, który spowodowały, że przeszedł na chwilę do głębszej defensywy i tę rundę można było ze spokojem przypisać Sosińskiemu, mimo nabawienia się pękniętego łuku brwiowego. Od czwartej rundy Cielepała był bardziej rozsądny w swoich poczynaniach. Widząc potwornie zmęczonego Sosińskiego zaczął walczyć inteligentnie, dystansował rywala, który nie mógł skutecznie przejść do półdystansu. Gdy wszystko przebiegało po jego myśli, w ostatniej odsłonie starcia Sosiński posłał go na deski, co spowodowało, że po końcowym gongu narożnik Cielepały nie był pewny zwycięstwa. Sędziowie punktowi ostatecznie nieznacznie wypunktowali wygraną Mateusza Cielepały, który w 2020 roku zmierzy się w finale turnieju wagi ciężkiej z Kacprem Meyną. Ten półfinał stał na pewno na zdecydowanie wyższym poziomie od poprzedniego. - Nie było łatwo. Przeciwnik był wymagający, twardy. Musiałem się dziś sporo napracować - mówił w rozmowie z Arturem Łukaszewskim po walce w ringu Cielepała.