"Arturowi nic nie jest wszystko ok i proszę nie siać zamętu że stracił przytomność w szatni bo tak nie było, nie dopisujcie sobie swoich zdarzeń, nie było reanimacji ani szpitala" - napisała na Twitterze Kamila Wybrańczyk, partnerka naszego zawodnika (pisownia oryginalna). To przecina spekulacje, od których<a href="https://sport.interia.pl/boks/news-boks-odniesiono-sie-do-informacji-jakoby-artur-szpilka-byl-r,nId,3106921" target="_blank"> Interia dystansowała się już wcześniej</a>, jakoby "Szpila" w szatni zasłabł i konieczna była reanimacja. Te doniesienia najpierw zdementował obecny na miejscu w Londynie obóz 30-letniego Szpilki. Nieprawdziwa informacja została podniesiona w mediach społecznościowych przez brytyjskich użytkowników Twittera. Walka w Londynie trwała bardzo krótko. W pierwszej rundzie "Szpila" jeszcze nie dawał się zamknąć przy linach, ale w drugim starciu już powróciły stare demony. A Chisora tylko na to czekał. Słynący z ofensywnego stylu i nokautującej siły ciosy pięściarz wystrzelił na głowę Polaka potężnym prawym, po którym było już po wszystkich. Co gorsza, zanim sędzia wkroczył i przerwał "egzekucję", Chisora jeszcze obił tułów wieliczanina, po czym wystrzelił kolejnymi dwoma uderzeniami na jego głowę. Ostatni cios sprawił, że były pretendent do tytułu mistrza świata w wadze ciężkiej bezwładnie osunął się na matę ringu. Od razu zapanowało wielkie poruszenie, nasz zawodnik sprawiał wrażenie nieprzytomnego, ale stosunkowo szybko podniósł się i o własnych siłach udał do szatni. Art