"Aby udowodnić, że jestem numerem jeden, muszę walczyć z Tysonem Furym, a on walczyć z Anthonym Joshuą. Walczmy. Mam resztę pasów, więc to ma sens. Będzie jeden dominator wagi ciężkiej, który będzie miał wszystkie pasy i stanie się niekwestionowanym mistrzem. Walka musi się odbyć" - powiedział Joshua dla Sky Sports. Problem w tym, że zarówno Joshua, jak i Fury, mają zobowiązania wobec innych rywali. 30-letni pięściach miał bronić pasów w starciu z Bułgarem Kubratem Pulewem. Pojedynek miał się odbyć 20 czerwca, ale został przełożony. Fury natomiast, który w lutym odebrał tytuł Deontayowi Wilderowi, ma stoczyć trzecią walkę z Amerykaninem. Planowano, że nastąpi to w lipcu. Pandemia koronawirusa spowodowała jednak, że organizatorzy wskazują, że najwcześniej pojedynek mógłby się odbyć w październiku.Wilder nie może pogodzić się z porażką. "Brązowy Bombardier" na początku tygodnia ujawnił, że przeszedł operację kontuzjowanego lewego bicepsa, a podczas walki z Furym był w ringu jak "zombie". Dlatego za wszelką cenę chce doprowadzić do rewanżu.Zmiany w kalendarzu w związku z pandemią koronawirusa doprowadziły do spekulacji, że walka stulecia między Joshuą a Furym będzie priorytetem. Amerykański promotor Fury'ego, Bob Arum podkreślił jednak fakt, że zarówno Pulew, jak i Widler mają podpisane umowy, więc takie ruchy mogą być wykonane tylko w porozumieniu ze wszystkimi stronami. RK