Mistrz Mairis Briedis, Krzysztof Głowacki na drugim miejscu w rankingu, za Węgrem Imre Szello - tak wygląda najnowszy, zaktualizowany ranking dywizji cruiser organizacji WBO. To właśnie pas tej federacji był stawką zakończonego skandalem pojedynku "Główki" z Briedisem, który odbił się głośnym echem w światowych mediach. Seria błędów sędziowskich przyczyniła się do tego, że Polak, który przyjął od rywala potężny cios łokciem, przegrał w trzeciej rundzie przez techniczny nokaut. Wielkie kontrowersje pojawiły się już na godziny przed walką, gdy federacja WBC zrezygnowała z sankcjonowania pojedynku, o czym publicznie poinformował jej prezydent Mauricio Salaiman. Chodziło o konflikt z organizacją WBO wokół obsady sędziowskiej, a po walce nie było pewności, czy szefowana przez Paco Valcarcela federacja ostatecznie zaangażowała się w pojedynek. Największą winę za bałagan ponosił organizator, czyli założona przez skandynawskich miliarderów spółka Comosa S.A., która z wyprzedzeniem nie załatwiła sprawy i w ostatniej chwili pojawił się kłopot. Jej frontmanem jest niemiecki promotor Kalle Sauerland, zatrudniony na wysokim rangą stanowisku do spraw techniczno-bokserskich po tym, jak 10 procent udziałów za kilka milionów euro wykupił zaproszony do biznesu jego ojciec, Wilfried Sauerland. Portorykańska federacja musiała mieć twardy orzech do zgryzienia, o czym świadczył fakt, że do wczoraj, a walka odbyła się 15 czerwca, nie zajęła jednoznacznego stanowiska. - WBO naprawdę jest w kropce, bo z punktu widzenia czysto sportowego za bardzo nie chcą się pod tą walką podpisać. Sytuacja jest abstrakcyjna, bo od pojedynku mija już półtora tygodnia, a panuje cisza. Wiem, że zasięgają porad różnych kancelarii adwokackich - europejskich i amerykańskich. Chcą zrozumieć tę sytuację od strony etycznej, sportowej i życiowej - mówił w poniedziałek wieczorem w rozmowie z Interią promotor Głowackiego Andrzej Wasilewski, krótko przed tym, jak nowy ranking ujrzał światło dzienne. - Konsekwentnie. Tylko łotewska federacja była i jest władna....Sprawdzamy możliwości prawne na Łotwie. Wygląda na to, ze możemy mieć po prostu spór prawny - napisał szef grupy KnockOut Promotions na Twitterze, już po tym, jak WBO ogłosiła nowego mistrza. Wasilewski nawiązuje tu do słów Andrejsa Ahmedovsa, szefa łotewskiej federacji bokserskiej, który kilka dni po walce powiedział, że w puli pojedynku Briedisa z Głowackim nie znalazł się ani jeden tytuł mistrza świata. - Przed walką było wiele pytań i wątpliwości. Każda z organizacji ma swoje przepisy i niedługo przed rozpoczęciem pojedynku organizatorzy postanowili, że pięściarze zaboksują tylko o miejsce w finale WBSS, a wszystko omówią później - mówił sternik związku. Takie postawienie sprawy, zdaniem Wasilewskiego, jasno oznacza, że łotewska federacja jest jedynym związkiem sportowym, który pełnił jurysdykcję nad pojedynkiem, wobec czego tylko ona jest władna do zajmowania stanowiska. W rozmowie z Interią promotor nieco naiwnie przewidywał, że WBO nie będzie miało innego wyjścia, jak schować się za federacją lokalną z braku narzędzi, by ingerować w werdykt pojedynku, czyli po fakcie dokładać tytuł. - Poprosiliśmy federacje o wytłumaczenie nam, jaki jest tryb odwoławczy od werdyktu. Jeśli nam tego nie dostarczą, to powiedzieliśmy, że będziemy rozstrzygać sprawę sądownie. Zrobiliśmy casting na łotewskie kancelarie adwokacje. Wybraliśmy cztery. Dwie albo jedną zaangażujemy i zobaczymy, co dalej będzie się działo - powiedział Interii promotor Głowackiego na krótko przed wylotem do Stanów Zjednoczonych, gdzie w najbliższą sobotę Maciej Sulęcki zmierzy się z mistrzem świata Demetriusem Andrade. W stawce pojedynku znajdzie się pas wagi średniej federacji... WBO. Pikanterii sporowi prawnemu dodaje fakt, że promotorski partner Wasilewskiego zza oceanem, Leon Margules z grupy Warriors Boxing, jest jednocześnie prawnikiem projektu WBSS. O co będzie toczyć się walka? Szanse na to, że pojedynek zostanie uznany za nieodbyty lub nastąpi dyskwalifikacja Briedisa, praktycznie są zerowe. Polska strona zapewne będzie walczyła o zapewnienia "Główce" w ramach zadośćuczynienia prawa do ewentualnego rewanżu z Łotyszem po finale turnieju WBSS, ewentualnie zagwarantowanie Polakowi innego, intratnego pojedynku pod względem sportowym i finansowym. - Z całą pewnością bądźmy rozważni, czasu nie cofniemy i kalendarza turnieju nie zatrzymamy. Zatem walczymy o jak najlepszą sportowo-finansową pozycję Krzysztofa. Jestem przekonany, że coś wartościowego wywalczymy - zapowiedział Wasilewski, by dodać z pewną satysfakcją. - Mogę powiedzieć, że naszym protestem wstrzymaliśmy wypłacenie Briedisowi 600 tysięcy dolarów premii. Jak widać, rozgrywki toczą się jednocześnie na różnych obszarach. Krzyśka interesuje tylko sport, a my jesteśmy od dbania o sport i o pieniądze - wyznał nasz rozmówca. A jeśli już mowa o wielkiej kasie, to przy tej okazji warto nadmienić, z jakich pieniędzy z powodu konfliktu świadomie zrezygnował szef WBC. Federacji przysługiwało tradycyjne trzy procent z gaż obu pięściarzy, co dałoby kwotę 50 tysięcy dolarów. Jednak to nie wszystko, o ile Sulaiman podtrzyma decyzję i nie włączy się również w finał WBSS. - Wtedy stawka wzrośnie podwójnie, więc jeśli nic się nie zmieni, to WBC łącznie zrezygnuje z co najmniej 150 tysięcy dolarów. Dla federacji to duże pieniądze, bo choć oczywiście wiedzie im się dobrze, to tak się mają właśnie dzięki tym procentom z dziesiątków mniejszych i większych walk - wyjaśnia Wasilewski. Artur Gac