Jedna rzecz nie ulega wątpliwości: skoro Artur Szpilka chce dalej boksować i mierzyć się z pięściarzami z wysokiej półki, to dłużej nie mógł tego robić w wadze ciężkiej. Konfrontacje w tej dywizji z pięściarzami o naturalnych gabarytach, którzy dysponują nieprzeciętną siłą fizyczną, już pokazały, że Polak balansuje po cienkiej linii, niosącej poważne ryzyko utraty zdrowia. W kategorii cruiser najlepsi też nie głaszczą, jednak odchudzony "Szpila", a więc lotniejszy na nogach i niekoniecznie tracący na sile uderzenia (wzrost dynamiki zadawania ciosów), powinien mieć większe szanse, jeśli nie na wygrane, to przynajmniej toczenie zaciekłych pojedynków z faworytami. Jednak coś nieuchronnie dobiegło końca: Szpilka został brutalnie odarty z marzeń, które napędzały go od momentu wyjścia z więzienia w 2011 roku, czyli zostania pierwszym polskim mistrzem świata w wadze ciężkiej. Teraz takie nadzieje ma mieszkający w Stanach Zjednoczonych Adam Kownacki, a wraz z nim cała rzesza polskich fanów, kibicujących sympatycznemu, a co najważniejsze będącemu już w ścisłej światowej czołówce pięściarzowi. "Babyface" w budowaniu swojej pozycji wprost "przejechał" się po Szpilce, deklasując rodaka przed dwoma laty. Początkowo między zawodnikami nie było najlepszej krwi, na ceremonii ważenia wymieniali ostre uwagi, ale teraz wydaje się, że nie ma między nimi większych animozji. Szpilka już jakiś czas temu, po kolejnych zwycięstwach, uznał klasę rodaka, a Kownacki też zaczął dobrze życzyć naszemu pięściarzowi. Najnowszy dowód koleżeństwa miał miejsce teraz, po decyzji byłego pretendenta do tytułu mistrza świata, że schodzi kategorię niżej. - Powodzenia w cruiser - napisał na Twitterze Kownacki. Na godną odpowiedź Szpilki nie trzeba było długo czekać. - Dzięki, mistrzostwa w HW" - zrewanżował się zawodnik grupy KnockOut Promotions. Art